sobota, 1 marca 2014

"The Immortal Memories" Rozdział VI


Rozdział VI: Sorry-not-sorry Oppa.





Dni z Jinni mijały tak szybko, codzienne zabawy nad stawem, jedzenie słodyczy, pocieszanie jej, dawanie jej jak najwięcej miłości, której nie dostawała od innych. Nie myślałem, że kiedyś ją stracę. Ale gdy do tego doszło, nie mogłem się pozbierać. Czemu? To przecież była jedna zwykła dziewczynka, jak wiele innych w tej okolicy, więc czemu mi jej tak brakowało. Jej długie czarne włosy, często upięte w kitkę, czekoladowe oczka... Nigdy ich nie zapomnę. Będąc tylko 12-sto latkiem myślałem, że już nigdy jej nie spotkam, że straciłem ją na zawsze. Kto by pomyślał, że po 12-stu latach znów ją zobaczę? Ta mała smarkula, która owinęła sobie mnie wokół palca..


Stojąc między kanapą, a telewizorem wpatrywałam się w wbity pilot w ekran urządzenia. Przez ostatni czas zapomniałam kompletnie o tym. Eh tam, zostały mi gazety.
- Wypadałoby zakupić nowy telewizor... – westchnęłam. Może teraz 50-cio calowy, albo nawet 60-cio. To, że mieszkam sama, nie znaczy, że nie mogę mieć full wypasu w domku. Zabrałam w sobie siłę, poszłam do przedpokoju, ubrałam trampki, założyłam żółtą bluzę i wyszłam z domu, zamykając go na cztery spusty. Udałam się w stronę galerii. Dziś nie było tak ładnie jak ostatnio, tydzień temu. Powoli przychodziła jesień, najgorsza pora roku jaka może istnieć. Deszcz pada praktycznie całymi dniami, zimno, mokro, zimno i zimno i mokro i tak w kółko. Później jest zima, jest jeszcze gorsza, bo cały czas sypie i sypie i jest zimno i jest zimno. Powinno istnieć tylko lato i kwiecień. Eh.... Mijając całującą się parę weszłam do galerii. Teraz tylko szukać sklepu ze sprzętem AGD i RTV. Chodząc po całej galerii nie widziałam nic poza ubraniami, ubraniami, butami i biżuterią. Zjechałam ruchomymi schodami piętro niżej aby poszukać tam. Nareszcie po 10 minutach znalazłam to czego szukałam. Wieeelki sklep ze sprzętem elektronicznym, był na końcu parteru. Poszłam do niego, a gdy znajdywałam się już w środku, podeszłam do jednego z ekspedientów.
- Dzień dobry. Telewizor mi jest potrzebny – oznajmiłam.
- A jaki dokładnie? – zapytał.
- Duży, może być 3D, ma być wytrzymały na wbijający się w niego pilot. – mężczyzna ze zdziwioną miną poprosił, bym poszła za nim. Zaczął mi pokazywać każdy z telewizorów. Oczywiście jak zwykle miałam jakieś „ale”. Jeden był za mały, drugi był w brzydkim odcieniu czerni, inny znów nie pasował do moich mebli. Mężczyzna był mną wystarczająco zmęczony.
- TEN! – krzyknęłam gdy zobaczyłam jeden z telewizorów... Na którym akurat była puszczana jedna z piosenek B.A.P. Czemu mi się spodobał? Był ogromny, 3D i full HD + dodatkowe atrakcje, ale te trzy były dla mnie najważniejsze.
- Fanka? Pomyśl dokładnie, ten telewizor jest naprawdę drogi.
- Ile?
-  2,800,000 wonów.
- Biorę. – oznajmiłam krótko i poszłam do kasy. Ojciec zaopatrzył mnie w dużą ilość pieniędzy, więc z tym nigdy nie będę mieć problemów. Koreańczyk podszedł do kasy i popatrzył się na mnie.
- Ile ma pani lat? – spytał.
- Kobiet się o wiek nie pyta, sorka – oznajmiłam. – Musze jakiś kwitek czy coś podpisać, prawda? Proszę mi go szybko dać, bo się śpieszę. – dodałam.  Mężczyzna niepewnie zrobił to o co „poprosiłam”. Podał mi gwarancje na 24 miesiące, którą podpisałam. Dał mi jeszcze kilka innych papierków, na których również fundnęłam mu autografik.
- Więc to będzie 2,800,00 won. – oznajmił. Podałam mu kartę, on przejechał ją po czytniku i po chwili kazał mi wpisać pin. Jak to dobrze, ze mój pin jest tak banalny. „6969”
- Zboczuch – usłyszałam niski głos. Momentalnie się obróciłam i ujrzałam lidera B.A.P. Był ubrany w czarny t-shirt, czarną czapkę, czarne spodnie i czarne buty.
- Co ty na pogrzeb idziesz? – spytałam. Zdezorientowany chłopak popatrzył na swój strój.
- A... To, to żeby się wtopić w tłum. – wyjaśnił.
- Chyba w łajno. – oznajmiłam, wychylając się  zza niego. Przy wejściu stało pełno piskliwych faneczek, które trzymały banery z napisami „Bang Yongguk, kocham cię”, „Bang, ożeń się ze mną” , „Oppa, nie zdradzaj mnie z Zelo”
- Ah... Zauważyły mnie po tym jak ściągnąłem okulary, gdy cie zobaczyłem.
- Ahhh.. mój urok osobisty – odgarnęłam swoje włosy z pozą divy.
- Przepraszam – usłyszałam znów ten sam piskliwy głosik ekspedienta. – Jak pani ma zamiar wziąć ten telewizor.
- Wy mi go przywieziecie? – odpowiedziałam. – Seoul ul. XXX – podałam adres. – Przywieźcie go o 18 – dodałam. Facet zgodził się i oddał mi moją kartę. Pożegnałam się z nim i wyszłam ze sklepu.
- Jinni, a na mnie nie poczekasz? – znów niski głos Bang’a. Odwróciłam się.
– A, bo to jeszcze ty. Sorka, zapomniałam sobie. Po coś wgl do galerii przylazł? – spytałam.
- A właśnie. Bo menadżer Kang ma urodziny w sobotę i dostaliśmy tydzień wolnego, aby się do nich przygotować i jedziemy w góry świętować. No i dziś przyszedłem po prezent dla niego – wyjaśnił. – Może byś pojechała z nami? Jutro wyjeżdżamy.
- Nie. Dzięki, nie skorzystam z tak bardzo zajebistej atrakcji, z siódemką chłopaków i to w dodatku w pięknych górach. Zdecydowanie nie. Jak nie niedźwiedzie mnie zabiją lub zgwałcą, to któryś z was będzie na pewno chętny. Świadomie, czy nie.. to w sumie przy was nie ma znaczenia.
- Jinni, wiesz jak Zelo będzie się cieszyć, że nie będzie w końcu jedynym najmłodszym? On nie lubi być tym któremu się najwięcej zabrania. Pomyśl o biednym Zelo, nie o reszcie. A może....
- CO MOŻE!? – gwałtownie przekręciłam głowę w jego stronę.
- Może chodzi o Himchan’a, może nie chcesz się z nim spotkać. Nie wiem, co się pomiędzy wami stało, ale Himchan to Himchan, nie zwracaj na niego uwagi i jedź z nami. – nadal błagał. Miałam już tego dość.
- ..? Da faq? Nie mam z nim żadnej spiny. Jeez. A jak się zgodzę dasz mi wreszcie spokój?
- Nie jestem jak Daehyun.
- Mam się cieszyć, czy płakać, czy co? – zapytałam, a on się tylko zaśmiał. Wreszcie kazał mi iść za nim, zrobiłam to o co prosił. Chłopak zaczął chodzić po różnych sklepach, zaczął od sklepu z butami. Co sekundę pytał się mnie czy te są odpowiednie, czy będą się podobać Kang’owi, czy raczej są zbyt młodzieżowe. Po sklepie z butami, w którym nic nie kupiliśmy, a spędziliśmy 45 minut, udaliśmy się do sklepu sportowego. Guk szukał uważnie tego czego potrzebuje... Tsaa... on sam nie wiedział czego chciał. Jprdl, serio on jest tak tępy, czy tylko udaje? Co jak co, ale lider chyba powinien być ogarnięty..
- Może bluza? – spytał się, pokazując mi czarną bluzę z jakimś fajnym nadrukiem. – Kang-hyung często chodzi w jednych i tych samych, kolejna by mu nie zaszkodziła, a zbliża się zima, wiec będzie mu ciepło. – dodał. Jemu ciepło będzie nawet bez niej... Ma go, co grzać. Spodobało mi się to, że lider tak dba o innych, może się wydawać trochę straszny, ale jak spędzisz z nim przynajmniej 5 minut, zmienisz zdanie. Uśmiechnęłam się pod nosem i pomogłam wybierać chłopakowi, dotychczas tylko stałam i mu przytakiwałam, czy coś jest dobre, czy też nie. Zaczęliśmy grzebać po całym sklepie w poszukiwaniu czegoś fajnego. Nie mogliśmy się zdecydować na jedną rzecz, bo podobało nam się wszystko. Nagle w kieszeni zawibrował mi telefon.
- Halo? – szybko odebrałam widząc, że to ojciec dzwoni.
- Jinni, kochanie. Stęskniłem się.
- Hej tato, co tam u ciebie? Jak tam z dziewczyną?
- Kto to Jinni? – nagle wtrącił mi się do rozmowy Yongguk.
- Kurw.. – zaklnęłam po cichu i nogą skopałam mu kostki, żeby się zamkną.
- Jinni?! Czy tam jest chłopak?! Co ja słyszałem?!
- Nie no.. tato, za kogo ty mnie masz! Ja i chłopaki?! Pff, co ja? Hetero? Nieee, to koleżanka.
- Jinni.. Ale jej głos.. nie wierzę.
- No serio! Po prostu ona ma dzisiaj te dni.. no wiesz, jak to jest. Dać ci ją, by się przywitała? – spanikowana miałam nadzieję, że odmówi.
- Chętnie. – nosz ja pierdylam. Popatrzyłam się na Yongguka i przykryłam telefon ręką. - Hej! Musisz udawać głos laski! Błagam! – nawet nie myślałam, by miał mi odmówić.
- Jinni, kiedy ja.. – oczywiście zaczął się wywijać.
- DOBRA! – ryknęłam jak najciszej i wzięłam mocny zamach. Drastyczne sytuacje potrzebują takich samych środków. Moje kolano wylądowało w miejscu, które tylko nielicznym oraz prawdopodobnie maknae przyszło oglądać. Zduszony pisk starszego potwierdził mi, że da teraz radę.
- Teraz gadaj! – przystawiłam mu pod twarz telefon.
- Dz-dzień-do-do-bry. – w tej chwili to miał chyba jeszcze wyższy głos niż ja. Mission clear. Uśmiechnęłam się pod nosem i kontynuowałam rozmowę z tatą.
- No i widzisz?
- No.. jakaś dziwna ta koleżanka. – dodał troszkę zdziwiony.
- Oh tam, mówiłam ci. No ale opowiadaj, jak tam z tą twoją panną?
- Wiem, że może być ci trochę ciężko z tym..
- Boże, odpuść. Układa się wam?
- Taaak! Kochana ta mała! Na pewno się polubicie. Musimy cię odwiedzić!
- Tsaa… Tato, brzmisz jak nastoletni pedałek. Oszczędź mi jednak tego, okey? – starałam się opanować wyobraźnię.
- No dobrze. Wybacz.
- Nic się nie stało, ale muszę już kończyć. Pa! Baw się dobrze!
- Baw..?
- Oh! You know what i mean~ - zagruchałam do słuchawki i się rozłączyłam. Kiedy tylko wzrokiem wróciłam do liderka, widziałam, że chyba mi to nie ujdzie płazem.
- Soo.. Może ta bluza? – wskazałam palcem na wieszaki za nim i szybko się ulotniłam. Co jak co, ale za zranienie takiego osprzętowania musiałabym odpokutowywać przez całe życie.


- Wiesz co Yongguk? Jak tak nie możemy zdecydować się na jedną rzecz, to może kupimy coś całemu zespołowi – zaproponowałam, kiedy jego zła aura odpłynęła. Najwyraźniej spodobał mu się ten pomysł, ponieważ pokazał mi „ok”, złożone z dwóch palców. Wreszcie po godzinnym łażeniu po sklepie zakupiliśmy to, co chcieliśmy. Po wyjściu ze sportowego poszłam odpocząć na pobliskiej ławce. Moje nogi nie wytrzymywały godzinnego łażenia i stania.
- Jinni, a ty kiedy masz urodziny ? – zapytał, podchodząc do mnie.
- 24 kwietnia. – odpowiedziałam bez życia. – Nie, nie zaproszę was na nie. Aż tak miła to nie jestem. Po za tym, skąpi jesteście. Żałowalibyście kasy na jacht dla mnie Or sth.  – chłopak w odpowiedzi tylko się zaśmiał.
- Dobrze, no to teraz idziemy, trzeba gdzieś schować prezenty. – oznajmił ciągnąc mnie za rękę ku wyjściu.
- Ale ja nie chceeeeeee!! – darłam się niemiłosiernie. Brunetowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, bo postawił na swoim i dalej mnie ciągnął. – POLICJA, HALO!! RATUJCIE! LUD MNIE ŚCIĄGA NA ZŁĄSTRONĘGEJOZY!! HALO NO, TO U WAS NORMALNE?! – znów się wydarłam. Serio? Nikt nawet na mnie nie zwrócił uwagi. Dzięki.
- Gdzie mieszkasz? – spytał nareszcie gdy wydostaliśmy się z budynku.
- W domu.
- Tyle to też wiem... Na jakiej ulicy? – dodał. Po chwili zamyślenia westchnęłam.
- Na tej, która jest przed moim domem – odpowiedziałam. Skrytykował mnie tylko sceptycznym spojrzeniem, po czym wyją telefon i zaczął coś w nim wstukiwać.
- Jinni – zwrócił się do mnie i podstawił mi urządzenie przed twarz. – Współpracuj. – zdezorientowana spojrzałam na ekranik i zauważyłam, że tylko kliknięcie na zieloną słuchawkę dzieli mnie od całego tego bapowego zoo wokół mnie.
- Ok! Już prowadzę, tylko nie dzwoń.. – jęknęłam i wskazałam kierunek drogi. Po tym jak wyszliśmy z ruchliwego centrum, szliśmy w ciszy. Yongguk od czasu do czasu wspomniał o tym, jakie rośliny w mojej dzielnicy są piękne, albo narzekał na to, że mieszkam tak daleko. Jesu, jak walony ojciec, który nie ma życia poza domem, dziećmi i robotą.
 Ten, który był przyzwyczajony jeździć autem, nie znał uroków chodzenia pieszo. Nareszcie dotarliśmy do domu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam go do środka.
- Co to jest? – zapytał ze zdziwieniem będąc w salonie. Skojarzyłam, że wpatruje się w mój artystycznie ozdobiony pilotem telewizor.
- A.. to? Ostatnio się wkurzyłam i jakoś tak wyszło. Drama nie ta – odpowiedziałam, zabierając z jego rąk prezenty.
- Ah, Himchan też tak ma. Tylko, że to jeszcze oznacza tydzień narzekania na aktorów i hejcenie ich na twitterze. Um... Ten w czerwonej torbie mi oddaj! – podszedł i odebrał mi torbę.
- Oq, jak już załatwiłeś to co chciałeś, to możesz spokojnie wracać – wyszczerzyłam się. Nie chciałam go wypraszać, ale on bez reszty wydaje się być dziwny. Tak samo jak reszta, no ale to szczegół.
- Ale ja chce herbaty. – zaprzeczył mojej prośbie. Jinni-caritas-home już otwarte! Zapraszam.
- Eh.. już. – westchnęłam i skierowałam się do kuchni. Co będę się z nim kłócić...
Po wypiciu ciepłego napoju pogadałam z nim, poudawałam, że interesują mnie dziwne obrazy i leżenie na łące, karmiąc się nawzajem ramenem. Dawno nie odetchnęłam z taką ulgą, jak wtedy, kiedy w końcu wyszedł. Przed wyjściem przypominał mi z dziesięć razy, że jutro o 7:30 mam być u nich. Ciężkie me życie niewolnicy szóstki azjatów.

***

Spakowana i gotowa do wyjazdu wyszłam z domu zamykając go na wszystkie zamki tak, aby przez czas mojej nieobecności nikt się nie włamał. Było to niemożliwe, ale zawsze trzeba uważać. Bo w innym razie można skończyć tak jak ja; Idąc na pewną psychiczną śmierć do niedorozwiniętej grupki Chinoli. Do dormu B.A.P gramoliłam się jak ślimak. Tak się cieszyłam z tego wyjazdu, że aż wcale. Pobiłam dziś rekord w dotarciu do ich domu, 52 minuty bez patrzenia na zegarek, trzeba być mną. Na górę oczywiście nie chciało mi się wychodzić, napisałam do Daehyun’a, Zelo i Jongup’a, że jestem na dole. Długo nie musiałam czekać, już po 5 minutach na dół zszedł Youngjae z Zelo. Ich bagaże wyglądały, jakby wyprowadzali się na miesiąc.
- Hej Zelo, cześć.. Oppa. – na ostatnie określenie zrzedła mi mina i powitanie bardziej wyglądało na gratulację pogrzebu. Walony zakład, walonu Youngjae. Po nich pojawił się Daehyun, który miał jeszcze więcej rzeczy. Następnie Yongguk z Jongup’em. Przynajmniej lider był mądry i nie wziął masy rzeczy. Ostatni szedł Himchan. Od razu po jego zobaczeniu, odwróciłam głowę w kierunku Zelo i zaczęłam rozmowę, która nie miała w ogóle sensu. Plz, żebyście tylko widzieli, jaki sweter miał teraz na sobie Himchan. Oczy bolą, uszy więdnął, a zęby gniją.
- Dobra dzieciarnia! – rozbrzmiał głos Kang’a. – Wszyscy pakować się do tyłu. – dodał.
- Ale Kang-hyung, nie zmieścimy się wszyscy w naszym vanie. – zauważył Zelo. Miał rację ich szóstka zmieści się, ale ja nie.
- Ja mogę wracać, co tam będę wam przeszkadzać. Napiszcie mi eska jak było i wgl… – oznajmiłam.
- Jinni, nie martw się, wszyscy się spokojnie zmieszczą, a nawet zostanie jeszcze miejsce. – uśmiechnął się promiennie menadżer. Ehh... Widocznie Bóg chciał, abym tam jechała. Wreszcie wszyscy wsiedliśmy do białego busika, który przyjechał po kilku minutach oczekiwania. Zajęłam miejsce z przodu, przed Bangi’em i Youngjae. Wiedziałam, że jedziemy w góry, ale nic więcej. Jak mnie tam zgwałcą pobliskie małpy, to całemu pedo-zespołowi flaki wyrwę i powieszę na balkonie, by się wysuszyły. Droga, którą jechaliśmy była bardzo wyboista, przez co moja choroba lokomocyjna dawała się we znaki. Próbowałam być silną, ale to na nic. Youngjae zauważył pierwszy, że jest coś nie tak.
- Jinni, wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze. – spytał. Pokiwałam głową na znak, że wszystko w porządku, gdybym coś powiedziała, zwróciłabym śniadanie. Po brunecie cały zespół zorientował się, że jednak coś mi dolega.
- Ah.. Dupo, nie zaprzeczaj, że nic ci nie jest, bo widać po tobie. – poczułam jak ktoś usiadł koło mnie. – Masz napij się wody. – przed moim nosem pojawiła się butelka, którą podał mi Himchan. Wzięłam ją niechętnie i zaczęłam pić. Przez chwilę zrobiło mi się lepiej, ale później coraz gorzej, było mi jeszcze bardziej niedobrze, cała byłam rozgrzana i kręciło mi się w głowie. Od dawna nie miałam tak strasznej choroby lokomocyjnej. Ostatnio, z czego pamiętam, było to gdy wyjeżdżałam z Korei, również droga była bardzo wyboista, a słońce prażyło w dach samochodu. Nagle poczułam na moim czole zimną dłoń.
- Połóż się, będzie ci lepiej – powiedział troskliwym głosem visual i  delikatnie pomógł mi się położyć na jego kolanach. Wtedy zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco, chciałam za wszelką cenę wstać, ale chłopak mi na to nie pozwalał.
- Jinni, pozwól Himchanowi-hyungowi, on chce pomóc! – usłyszałam głos Zelo – Spróbuj zasnąć, a zapomnisz o całej chorobie – dodał, a w jego głosie usłyszałam uśmiech. Zrobiłam jak prosił, ponieważ nie miałam siły na sprzeczanie się z którymkolwiek z nich. Zasnęłam, choć było to trudne. Obudził mnie cichy głos Chan’a. Wstałam, przetarłam swoje oczy i spojrzałam za okno. Moja głowa nadal bolała, ale zdawało się, że byliśmy już na miejscu. Chwyciłam swój plecak, który został momentalnie wyrwany mi z rąk. Himchan, zasrana diva chce udawać miłą, jak woli. Wyszłam z busa i zamknęłam z sobą drzwi. Rozglądnęłam się dookoła, okolica była bardzo przyjemna i zdawało mi się, że już ją kiedyś widziałam. Gdy wszyscy już byli gotowi, poszliśmy w stronę naszego domu. Podziwiałam okolicę, która była bardzo piękna i co jakiś czas miałam uczucie tak jakbym już kiedyś tutaj była. Mijaliśmy bardzo dużo pięknych domów, a dokładnie willi, były one ogromne. Wreszcie doszliśmy do tej w której mieliśmy mieszkać. Była ona na samym końcu drogi leśnej, którą szliśmy. Dom był bardzo piękny. Musieliśmy chwilę poczekać, na gospodarza domu. Ja, nadal nie ogarniająca niczego, zapatrzyłam się w jeden stały punkt, którym było drzewo rosnące obok willi.
- Nie możliwe!! Czy to jest Jinni!? – z mojego zamyślenia wyrwał mnie kobiecy głos. Popatrzyłam w stronę skąd dobiegał i ujrzałam tam starszą, 60 letnia kobietę. Pierwsze co pomyślałam.... KIM TO STWORZENIE JEST I CZEGO ZNA MOJE IMIE? Lekko się skłoniłam u uśmiechnęłam kącikiem ust. Znów stalkerzy z dzieciństwa?
- Anyonghaseyo, pani Kang – wszyscy przywitali się jednym momencie. Ajumma również się z nimi przywitała, ale cały czas spoglądała na mnie, co mnie peszyło.
- Jinni, naprawdę mnie nie pamiętasz? – spytała podchodząc bliżej mnie.
- A powinnam? – spytałam obojętnie i wtedy poczułam lekkie kopnięcie w tyłek. Było to upomnienie Youngajae abym zachowywała się odpowiednio. – Ekhm... Nie, niestety nie pamiętam pani – poprawiłam się.
- Jesteś taka sama jak Hyerin – zaśmiała się. Momentalnie spojrzałam na nią, a moje serce zaczęło odrobinę mocniej bić.
- Ską... Skąd pani zna moją mamę? – zapytałam z zawahaniem.
- Kim Hyerin, żona Kim Jinhyuk’a. – odpowiedziała. Zamarłam. O co chodzi? Czemu ta kobieta zna moich rodziców?
- Eh.... nie ważne, no to co chłopcy, trzeba zarezerwować sobie pokoje. Te co zwykle? – zmieniła temat.
O nie nie, ja tak nie odpuszczę.


____

Widziałem, jak Ajumma spogląda na Jinni, ale ona nie zdawała sobie chyba sprawy z tego gdzie jesteśmy i kim jest ta kobieta. Jednak, gdy pani Kang wspomniała o kobiecie imieniem Hyerin, Jinyu od razu lekko zgłupiała. Naprawdę nie pamiętała nic. Debilka zasrana. Gdy starsza kobieta wspomniała o Kim Jinhyuk’u, to już nie wiedziała co robić, czy płakać, czy prosić o wytłumaczenie. Dałem jednak znak kobiecie, aby nie wypytywała Jinni o te rzeczy teraz. Zrozumiała mnie i od razu zmieniła temat. Boże.. Dać babie z babą się dogadać, to zejdzie im tyle, ile mi z lustrem.

___


Poszłam za Himchan’em, który cały czas niósł mój plecak. Nie pozwalał mi nawet go dotknąć. Jak wyczuł moje kabanosy i chce na nich położyć swoje łapska, to głowę urwę. Doprowadził mnie z nim do samego pokoju, dopiero tam go zostawił.
- Jinni, prześpij się. – oznajmił. – Ja będę w pokoju obok, jeżeli będziesz czegoś potrzebować to zapukaj. – dodał.
- Nie, nie wydaje mi się bym czegoś potrzebowała, a szczególnie od ciebie. I już widzę, kto i co od kogo potrzebuje. Wyjdź! – rozkazałam. Teatralnie wskazałam na wyjścia, a on posłusznie się usunął. 
- Jinni, przemyśl sobie wszystko, wyjdź nad jezioro, pospaceruj i sobie wszystko poukładaj. – dodał przed zamknięciem drzwi. Posłałam mu wrogie spojrzenie i zatrzasnęłam za nim drzwi.
- Pieprz się! – mruknęłam pod nosem. Posiedziałam w swoim pokoju z jakąś godzinkę. Ciągle miałam w głowie tą kobietę, jej słowa i napastującego mnie uprzejmością Himchan’a. W końcu poszłam na spacer, aby lepiej poznać okolicę. Krajobraz był śliczny, wokół całego kompleksu rosły różnorodne drzewa, znajdowała się również stadnina, w której zauważyłam ślicznego kuca, koloru kasztanowego. Od razu gdy tylko go zobaczyłam podeszłam do niego.
- Nie, nie głaszcz! – usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny, ale było za późno, ja już „zaprzyjaźniłam” się z koniem.
- Eh... Przepraszam, powinnam zapytać, czy mogę dotknąć. – przeprosiłam.
- Nie, Nie! Tylko, że Aris nie pozwala się głaskać nikomu, prócz swojej pani. – wyjaśnił podchodząc bliżej.
- Ah... rozumiem, w takim razie ja pójdę, do widzenia. – olałam faceta, uśmiechnęłam się i wróciłam na główną ścieżkę, prowadzącą do jeziora. Po 15 minutach spokojnego marszu doszłam do celu. Jezioro było naprawdę piękne, spodziewałam się go o wiele mniejszego, a ono pokrywało naprawdę wielką powierzchnię. Mój zachwyt przerwało jakieś wspomnienie.

- Oppa! Patrz! Złowiłam rybę!
- Jinni, oppa Ci mówił, że nie możesz łowić biednych zwierzątek, one też mają ciało i rodzinę, one też chcą żyć.
- Oppaa!!! Ja chce rybkę!
- A więc oppa kupi Ci rybkę, dobrze?
- Yhym.


- Oppa... – wymruczałam do siebie. Jezu.. to wspomnienie. JAK JA KURDE TĘPA BYŁAM. CZY TO WAŻNE, CZY ZŁOWIĘ, CZY KUPIĘ? JESU.. Po mentalnym mindfuck’u przystanęłam i znów popatrzyłam na jezioro. Ops, żółtko nagle doszło.
– TO JEST TO MIEJCE! To jest miejsce w którym pierwszy raz spotkałam mojego Oppe! Czy jak tam go zwało! – zorientowałam się. Rozglądnęłam się dookoła, już powoli zaczęłam sobie przypominać. Czyli, że.... Ten kompleks... Nie możliwe. – To mój dom, dom, w którym mieszkałam, gdy byłam dzieckiem?! Co ja? Gustu wtedy nie miałam?! – zaczęłam gadać sama do siebie. Przypomniałam sobie kobietę z wcześniej i zrozumiałam czemu pytała mnie o moich rodziców. Teraz jest już wszystko jasne... Jednak wypadałoby przeprosić Himchan’a za moje zachowanie..
- Ah.. Trzeba przeprosić.. – mruknęłam. Jeszcze ostatni raz przyjrzałam się troszkę pozieleniałej wodzie. – Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć jego twarzy..? – może takiej brzydoty mój mózg nie tolerował? Oh, nie wiem no. Ciężko wzdychając zawróciłam w stronę naszego domku. Nim opuściłam dróżkę z nad jeziora, napotkałam na niej Daehyuna z Himchanem. Chłopaki też przyglądali się w wodzie.
- Eh, biedne mieszkające tu rybki.. – nagle Dae zrobił podkówkę i teatralnie siorbnął nosem. No oczywiście! Wszystko jasne!
- Daehyun! Daehyun oppa! – krzyknęłam uradowana i podbiegłam bliżej nich.
- Coooo…..? – jękną, kiedy z całej siły się w niego wtuliłam.
- Wiedziałam, że to ty! Prawie od początku, kiedy się skapnęłam! Oppa! – uradowana jeszcze mocniej się wtuliłam. – Też pamiętasz naszą rozmowę o rybach?
- WAIT! KURDE! TY JESTEŚ SERIO POJEBANA! – nagle rozległ się krzyk Himchana i zostałam brutalnie odciągnięta od mojego Oppy.
- Ey! Co odwalasz?! – zaczęłam się miotać i starałam wydostać się z jego uścisku.
- Nosz kurde! Debilko! To ja jestem twoim Oppa! Ty serio nie ogarniasz?! – wściekł się tak bardzo, że aż mu było żyłkę widać.
- No waaaay… Przecież Daehyun.. i ryby.. – tępo patrzyłam się na jego twarz, a wskazywałam na chłopaka obok nas.
- No tak, mówiłem o rybach. Wiesz jakie one biedne! Na stówkę byłyby szczęśliwsze u nas w zamrażarce. – tylko tyle mi wystarczyło, by skrytykować go wzrokiem. Czując, że dłonie, które trzymały mnie mocno za ramiona, ściskają mnie jeszcze mocniej, zwróciłam twarz ku Himchanowi. Serio miał teraz bardzo poważną minę i w oczach pełnię nadziei. Nagle znów coś mi w głowie świtało.

- Hej, Jinni. Obiecaj, że jak dorośniesz, to znów mi powiesz, że mam szczere oczy. Dobrze?
- Jasne, Oppa. Jeśli tylko będę pamiętać.
- Przypomnę Ci.


- Szczere oczy.. – szepnęłam, wpatrując się w chłopaka.
- Jinni… - mrukną jakby z ulgą. – Pamiętasz już mnie..? – na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- …………………………………………….. Nie, sorry.
- HAHAHAHAHAHA, O JA PIERDOLE! ALE CI DOWALIŁA! HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH! ! ! ! ! ! ! – po całej okolicy rozniósł się brecht Daehyun’a. – O JESU, CHYBA MI PROSTATA PUŚCIŁA! HAHAHAHAHA! STÓJCIE JESZCZE TAK PRZEZ CHWILĘ, POBIEGNĘ PO JAE I SE POSZCZAMY Z WAS!



HYHYHYHYHY! 
Podoba się wam? I co, co, co, co?! Wiedzieliście, że to Himchan!?
Nie! Bo tylko my wiedziałyśmy xD 
No to ten... Niedługo wyczekujcie VII rozdziału ;) 
Miyuki&LoBy


zostaw po sobie komentarz :)




sobota, 22 lutego 2014

"The Immortal Memories" Rozdział V



Rozdział V: Let me be your faneczka





Na sali było słychać wiele fanchant’ów, ale gdyby wsłuchać się, to najbardziej było słychać fanów dopingujących B.A.P. Nie stałam na publice tylko przy wejściu na scenę. Gdzieś z tyłu widziałam chłopaków, którzy przygotowywali się już do występu.
- Życz nam powodzenia – zza moich pleców usłyszałam przyjemny głos. Był to maknae.
- No, no spoko. Połamania nóg, rąk, krtani, zębów, czy jakoś tak. – uśmiechnęłam się. – Emm.. Fighting? – dodałam po zobaczeniu zdziwionej miny chłopaka i podsunęłam mu pięść przed twarz. Teraz mam mu przywalić czy co oni tam robią? W tej samej chwili usłyszałam piski fanek wokół nas. Zignorowałam je, autografu mojego i tak by nie dostały. Wreszcie B.A.P wyszło na scenę. Przywitali się i zaczęli swój występ. Był to jakiś specjalny koncert, bodajże KBS Open Concert, tak usłyszałam od Kang’a. Zaczęli od piosenki „Zero”, była to moja ulubiona, ponieważ podobało mi się jej przesłanie. Stałam z boku i podśpiewywałam sobie pod nosem. Cóż, oprócz piosenki Weekendu, to jedyny utwór na moim telefonie. Sorry-not-sorry, ale mnie muzyka nie jara jakoś specjalnie, a śpiewam tylko w kościele. Nie umiałam fanchant’ów, więc siedziałam cicho, aby się nie zbłaźnić. Pierwszy kawałek skończył się bardzo szybko. Następną piosenką był „Badman”, który dane mi było usłyszeć pierwszy raz. Od razu po zakończeniu jej te debile zaczęli rozmawiać z fanami. I wtedy zobaczyłam, że przed nimi zachowują się inaczej. Tak bardziej ułomnie. Obserwowałam ich uważnie i wsłuchiwałam się w każde słowo, które mówili. Mój koreański nadal nie był idealny. Patrząc się tak na nich, zauważyłam Himchana uśmiechającego się do mnie, również posłałam mu pokazałam kilka zębów. Po prawie 10 minutach gadania wzięli się za wykonywanie trzeciej piosenki, którą było „Rain Sound”. Dobrze się składało, ponieważ umiałam trochę tekst. Zaczęłam niektórymi dniami słuchać ich utworów i naprawdę mi się spodobały. Chłopcy zaczęli swój występ.  Pierwsze dwie zwrotki zostały zaśpiewane bez przeszkód, refren również... Nagle usłyszałam wielki trzask, krótki pisk, nie wiem, co to było, ale przestraszyłam się. Na całej sali zapanowała ciemność, fani zaczęli panikować, było to dość dziwne... Nie mają zapasowego zasilania? Bałam się również jak inni, a nawet bardziej, nienawidzę ciemności. Może i chłopcy są na scenie, menadżer Kang również gdzieś tu jest, ale nie ma nikogo obok mnie. Po chwili zastanowienia się, co powinnam zrobić, wyrwałam dziewczynie obok lighstick i go włączyłam. Uniosłam małego króliczka do góry i zaczęłam śpiewać dalszą część piosenki. Szczerze, to olałam to, co mogą sobie o mnie pomyśleć. Po prostu dobija mnie to, że tu coś takiego ma wpływ na występ. Przecież bez podkładu też mogą śpiewać. Zaraz do mojego miałczenia dołączył się Daehyun. Momentalnie mi ulżyło. Po paru sekundach wszystkie fanki oświecały pomieszczenie zielonym światełkiem, a chłopaki razem z nimi śpiewali końcówkę piosenki.  Kiedy utwór zakończyliśmy głośnymi klaskami, nagle powróciło światło. Ave elektryczność, zawsze i wszędzie gdzie jest potrzebna. Nagle na scenę wbiegł Kang, który zaczął uspokajać wszystkich obecnych.
- Uwaga wszyscy! Powróciło do nas tylko oświetlanie. Reszta niestety nie dział..
- PIERDOLISZ KANG! – wrzasnęłam wkurzona.
- Jinni? – najwidoczniej był zaskoczony moim zachowaniem.
- Tak! Stara dupa z ciebe! Nic zrobić nie możesz – zaczęłam pyskować i zbliżać się do podwyższenia. Ochronie i reszcie stuffu pokazałam identyfikator, który dostałam od menago przed wejściem.
Jeszcze po małej szarpaninie z jakimś wyniosłym karzełkiem, który nie chciał mnie wpuścić do chłopaków, w końcu znalazłam się przed tłumem wylaszczonych faneczek.
- Debile walone – warknęłam, po czym wyrwałam mikrofon Youngjae z rąk. – Tak po prostu koniec koncertu, bo wam prądziku zabrakło?! Co wy, w jaskini nigdy nie żyliście! Śpiewajcie!
- Jinni.. mikrofony też nie działają – Yongguk mnie poprawił.
- Oh no boże, dramatyzujesz. – rzuciłam urządzeniem za siebie.
- W całym Seulu wysiadł prąd i nie mamy skąd wziąć zapasowego zasilania. – wytłumaczył nagle Kang. Yh.. zero improwizacji w tym zespole.
Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Każdy musi się chociaż raz upokorzyć w swoim życiu. No chyba, że jesteś kimś z B.A.P, to chyba nie muszę tłumaczyć, jak to u nich wygląda. Zacisnęłam pięści i wydobyłam z siebie ochrypły głos.
- Hey, Have you seen that girl? – wskazałam palcem na Yongguka i błagalnym wyrazem twarzy dałam mu znać, żeby kontynuował.
- Yeaah..she know she back – wyjąkał z siebie.
-  She got me Cash and burn! – na szyji Yongguka uwiesił się Zelo, który najwidoczniej już załapał, o co mi chodzi.
- Hold up! – i wszyscy chłopcy zaczęli śpiewać.
Z ulgą odetchnęłam i usunęłam się na bok. Wydaje mi się, że pomogłam. W mgnieniu oka publika się wkręciła i zaczęła śpiewać razem z nami. Po tym jak chłopaki skończyli, szybko zaczęłam usuwać się ze sceny. Teraz tylko szybko się ulotnić z budynku, nim faneczki powieszą mnie na moich własnych jelitach..
- Jinni!!!! – usłyszałam krzyk Zelo. – Jesteś wspaniała!! Masz naprawdę piękny głos i dzięki niemu, oraz pomysłowi uspokoiłaś fanów i nas!! JESTEŚ KOCHANA! – maknae pod wpływem emocji wyminął wszystkich i przytulił mnie bardzo mocno.
- Ej, Zelo, debilu do nogi! – upomniał go Youngjae.
- Ouch. – chłopak jak oparzony odskoczył ode mnie i zorientował się, że wszyscy nas obserwują. Wrócił z powrotem do swojej grupy, zostawiając mnie samą w niebezpiecznej odległości od innych dziewczyn
- Ja pierniczki.. - Zakryłam ręką twarz i zeszłam ze schodów.
- Jinni, my idziemy się przebrać, zaczekaj na nas przy wyjściu, będziemy tam za jakieś 10-20 minut – krzyknął do mnie Yongguk, kierując się na tyły. Zajebiście, zostawili mnie.
Chciałam sobie spokojnie przejść po boczku do wyjścia, ale jakieś flądry mi to uniemożliwiły
- Kim ty jesteś?! – spytała jedna z nich.
- Co ty sobie wyobrażasz!? – kontynuowała następna.
- Jak śmiesz śpiewać z B.A.P, jesteś nikim!! To mój oppa! - dodała trzecia. Nie mogłam powiedzieć ani słowa, z powodu oskarżeń.
- BABYs!! – usłyszałam znajomy głos, odwróciwszy się zobaczyłam Daehyuna, który był już przebrany. – Zostawcie ja, ona chciała tylko pomóc.
- Oppa! Jesteś po jej stronie?! To twoja dziewczyna?! Kochasz ją?! Spotykacie się? Czemu ją bronisz? – fanki zaczęły wypytywać bruneta. Widziałam jego zakłopotanie na twarzy.
- Hehe.. to nie tak.. No ja i ona? Plz, przecież ja was kocham… No i Youngjae.. No i reszta zespołu.. Emememe..
Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak. Sam się debil pogrążał. Dae bronił się przed atakiem napalonych na jego usta dziewczynek, a ja stała z boku i zastanawiałam się, czy robienie zdjęć w takiej sytuacji jest nieodpowiednie. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Okazał się być to Zelo. Uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł do Hyuna.
- Ya! Co mi hyunga gwałcicie! Jinni to tylko przyjaciółka! Nikt z nas nie chce się z nią spotykać! !
- Dzięki. – burknęłam.
- Oppa? Ty też?! – do faneczek doszło kilka następnych. – Co to ma znaczyć?! Mówiłeś na meetingu, że to mnie kochasz! I jeszcze w albumie do mnie napisałeś! A teraz co to oznacza?!
- E.. Bo.. czasem są kryzysy w związkach.. i ogólnie..
- JAK JA KAWĘ KOCHAM, CO TU SIĘ ODPIERDALA?! – do całego tego przedstawienia dołączył Himchan, który najwyraźniej był przekonany, że sobie poradzi. - Ya! BABYz! Co to ma znaczyć?!
- Oppa! To nie my! To oni i tak zdzira!
- Zdziry to widzisz patrząc w lustro! Co to za zachowanie?! Jak ja was uczyłem? Jak już, to po jajach, a wy co?!
- Oppa… - mruknęły zawstydzone.
- ŻADNE OPPA! Już mi poszły stąd! Wrócicie jak opanujecie moje techniki kłótni! Już!
- Taak.. – odwróciły się ze spuszczonymi głowami i zaczęły ginąć w tłumie.
Himchan uśmiechnięty od uch do ucha czekał na oklaski. Postanowiłam dać mu tą satysfakcję.
- Dziękuję, oni by sobie nie poradzili – uśmiechnęłam się sztucznie, podkreślając komentarz o Zelo i Daehyunie.
- ALE TO NIE TAK! ONE PO PROSTU..
- Nie ważne. Idziemy! Muszę zmyć makijaż – Channie złapał chłopaków za ramiona i zaczął ciągnąc na backstage. Ja zostałam i z rozbawieniem patrzyłam na tych ułomów.
- Hej! Jinni! A ty nie idziesz? – nim zniknęli za kurtyną, najstarszy się zatrzymał i zwrócił do mnie.
- Ja? A po co mam iść? – myślałam, że to dosyć ekscesów jak na dziś.
- Trza to oblać! Chodź! – blondyn puścił Daehyuna, który łapiąc mnie za nadgarstek ciągnął ku własnemu celu.
- Ale ja nie chcę! NIE! PUŚĆ! POLICJA! HALO! ! – zaczęłam się szarpać i go gryźć. Brunet był zadziwiająco wytrzymały. Mój kurator zazwyczaj tego nie wytrzymywał.
- Nie dramatyzuj, to tylko imprezka.
Po wielu sprzeciwach, wylądowałam w dormie B.A.P... Otoczona tymi wszystkimi idiotami nie czułam się dobrze, ale cóż poradzić... Przynajmniej żarcie jest. W całym mieszkaniu panował brud i chaos. Siedziałam w fotelu i zajadałam cebulowe chrupki. Czy oni nie umieją się gościem zająć?
- Ey – zawołałam do przechodzącego Youngjae. Ten popatrzył się na mnie jak na głupią.
- Ja? – spytał zdezorientowany.
- Ta. Przynieś mi soku.
- A co ja to niby jes..
-Ohhh, tak się wstydziłam wyjść i zaśpiewać! Ale cóż, musiałam pomóc kolegom w potrzebie. Oh, to będzie trauma do końca mojego życia – zaczęłam dramatyzować i udawać płacz. Kupił to.
- Ehh, okey, okey. Nie umiesz sobie sama podejść i wyciągnąć? – zapytał.
- Ym... nie będę wam szperać po szafkach, jeszcze jakieś rzeczy znajdę, których nie powinnam, np. coś różowe, gumowe.... – odpowiedziałaś i pośpieszyłaś go wskazując głową w stronę kuchni. Chłopak wrócił szybko ze szklanką soku w ręku, położył ją przede mną na stoliku z mordercza miną.
- Podziękował, jak będę czegoś potrzebować to zawołam. – sięgnęłam po szklankę wypełnioną pomarańczowym sokiem, zrobiłam łyk, a na mojej twarzy pojawiła się kwaśna mina. – Co to jest?! Ja pijam tylko z prawdziwych pomarańczy! – położyłam z hukiem szklankę na blat, aż trochę soku rozlało się dookoła.
- Ja nie jestem służącym, chcesz prawdziwy sok z pomarańczy to sobie wyciśnij. – odpowiedział wkurzony Youngjae i poszedł naburmuszony do pokoju. Zaraz po nim, obok mnie zjawił się Himchan, który usiadł na kanapie, założył nogę za nogę i włączył telewizor. Spojrzał to na mnie, to na szklankę, tak kilka razy.
- Chcesz to pij, ja nie będę – powiedziała, spoglądając na telewizor. Starszy chwycił szklankę, zrobił łyk i zachował się tak samo jak ja. Na jego twarzy pojawiła się kwaśna mina.
- KTO ZNÓW KUPIŁ SKLEPOWY SOK Z POMARAŃCZY! RÓD CIAMCIANÓW PIJA TYLKO SOK Z PRAWDZIWYCH POMARAŃCZY! HORTEKS, TYMBARK ITD! – wydarł się na cały dorm, a ja z lęku wysypałam trochę chrupek na kolana.
- Hyung, tylko ty pijesz takie soki, nikt inny. A dziś mamy gościa, więc może mu nie posmakować. – zza futryny drzwi wyjrzał maknae, który miał spiętą grzywkę w małego kucyczka, wyglądał jak pierwszorzędny poniacz. – A po za tym nic ci się nie stanie, jeżeli raz wypijesz taki sok.  – dodał i momentalnie zniknął mi sprzed oczu. Siedziałam z visual’em w ciszy. Bałam się cokolwiek powiedzieć w jego towarzystwie, bo by mi jeszcze nawtykał. Co jak co, ale wiem, że ten koleś potrafi się porządnie pokłócić jak laska z okresem do laski z okresem. Wreszcie tą nieprzyjemną ciszę zakłócił Daehyun, który wparował do pokoju z górą przekąsek, rzucił je na stół i zasiadł obok Himchan’a.
- Junhonggie przynieś 7 szklanek! – zawołał. Po chwili w pomieszczeniu zjawili się Yongguk, Youngjae i Jongup. Zajęli miejsca i zaczęli jeść przekąski.
- No to jaki dziś film oglądamy? – zapytał Jongup. – Może Krain....
- NIE KURWA, NIE JONGUP, NIE OGLĄDAMY TEGO! – przerwał mu najstarszy. – Dziś oglądniemy jakiś film, nie bajkę.
- Może oglądniemy „Mój przyjaciel Hachiko”? – zaproponował Dae.
- Okej! – wszyscy zgodzili się. Chociaż i tak zdaję sobie sprawę, że nikt nie znał tego filmu. To po prostu był unik przed „Krainą Lodu”.
- Jinni, może być? – zapytał Dae.
- Tak, tak świetnie, lubię ten film – uśmiechnęłam się. Ehe, szczególnie napisy końcowe.
Do pokoju wreszcie wszedł ostatni brakujący, Zelo. Postawił szklanki na blacie i usiadł obok mnie na ziemi, opierając się o fotel.
- Zelo.... Może włączyłbyś film? – upomniał Himchan. Maknae wstał, podszedł do telewizora i zaczął szperać w płytach, które znajdowały się obok.
- YAAAY!! HYUNGG!! OGLĄDNIJMY POR(n)ORO! – krzyknął nagle maknae, trzymając w ręku płytę na której znajdował się pingwin. (KEKEKEKE XD TAKI TAM DOPIS OD JIHAN.XDDDD)
- Zelo... nie zniżaj się do poziomu Jongup’a ....
- Hyung, co jak co, ale mi to najtrudniej się zniżyć. W przeciwieństwie do kogoś – Zelo z wredną miną odgryzł się liderowi.
- Włączycie wreszcie jakiś film, czy będziecie się zniżać jeszcze niżej, niż Jongup – upomniałam tą dwójkę. – Włączcie se brzydulę, polecam, zajebisty serial. – dodałam, przypominając sobie ostatnio oglądaną dramę.
- Zelo włączaj Hachiko i koniec – rozmowę zakończył Yongguk, Zelo go posłuchał i zrobił tak jak mu kazał. Film się zaczął. Początek zleciał szybko, a to tylko dlatego, bo wiedziałam, co się będzie działo. W pokoju panowała ciemność, więc się cieszyłam, że nikt nie zobaczy jak mi pod koniec filmu polecą łzy. Szczęścia oczywiście, że ekranizacja się już kończy. Popatrzyłam na resztę, Youngjae już prawie zasypiał, Yongguk sprawdzał coś na telefonie, Himchan.. Himchan starał się być jeszcze większą divą, niż jest, Jongup zahipnotyzowany nawet nie mrugał oczami, Daehyun również oglądał uważnie, w końcu sam zaproponował. Minęła już godzina. Każda z moich kości bolała. Sięgnęłam po szklankę, aby nalać sobie do niej, soku.. Nie, nie pomarańczowego. Gdy popatrzyłam na chłopaków, na twarzy Dae i Chana pojawiły się łzy. Dzieeci... Nigdy nie oglądali tego filmu? Jongup, bez żadnych emocji dalej oglądał film, nie mrugając. Zauważyłam, jak Channie zręcznie wytarł mu oślinione usta chusteczką, w którą sam płakał. Zaśmiałam się pod nosem i oglądałam dalej. Wreszcie po 20 minutach film się skończył. Podeszłam do telewizora i wyjęłam płytę z DVD. Rozciągnęłam swoje kości i popatrzyłam na grupę. Wszyscy prawie spali, oprócz mnie, Himchan’a i Yongguk’a. Zelo padł  pewnie w połowie filmu, Youngjae tak samo, a Daehyun i Up prawdopodobnie pod koniec. Wszyscy wyglądali jak kupa różowych unicornów.. Tak nawet Jongup, co jest dziwne. Wzięłam koc znajdujący się na fotelu, w którym siedziałam i przykryłam nim Zelo, to samo zrobiłam w przypadku Daehyun’a i Jongup’a. Youngjae przez szmery obudził się i poszedł do łazienki. Rozglądnęłam się dookoła. Trzeba się jakoś wymknąć z tego domu wariatów. Na moje szczęście Himchan i Yongguk udali się do pokoju. Po cichutku, na paluszkach wyszłam z mieszkania. Popędziłam schodami na dół. 
- CYWILIZACJA! – krzyknęłam gdy znalazłam się przed budynkiem. Z uśmiechem na twarzy skierowałam się do domu. W połowie drogi moją radość zakłócił dzwoniący telefon.
- Czego? – odebrałam.
- JINNI! Gdzieś polazła?! Zaprosiliśmy cię na występ, potem do domu, tyle dla ciebie zrobiliśmy, uratowaliśmy cię, a ty tak się odwdzięczasz? – usłyszałam zły głos Daehyun’a.
- Kurczaki, nie wystarczy wam to, że zaśpiewałam? Gdyby nie ja, to gówno by było z tego koncertu! – krzyknęłam na pół tutejszej okolicy.
- SRANIE W BANIE NA HIMCHANIE, TO CIĘ NIE USPRAWIEDLIWIA! Wracaj natychmiast.
- A wal sobie, co to ja jestem?! – wkurzona rozłączyłam się. Po minucie mój telefon znów zaczął wibrować, chyba z 6 razy. Yh, jakie matoły! Teraz będą mi wysyłać SMSy?! Odebrałam je. Każdy mówił o tym samym „Jinni wredna lamo, wracaj! My cię tak lubimy, a ty masz nas gdzieś.”  Machnęłam ręką. Wreszcie dotarłam do domu. Poszłam do łazienki się umyć. Gdy brałam prysznic, moja komórka ciągle się darła. NOSZ KURWA! DAJCIE CZŁOWIEKOWI ŻYĆ! Po umyciu się odczytałam wszystkie 25 smsów. Znów pieprzyli o jednym i tym samym. Umyłam zęby i poszłam do cieplutkiego, mięciutkiego łóżeczka. Podłączyłam telefon do ładowarki i ułożyłam się do snu. Tsaa... WEŹ TU ZAŚNIJ GDY CO SEKUNDE PRZYCHODZI CI 10 SMS’ów. Wykończona dniem, wzięłam urządzenie i zadzwoniłam do Daehyuna, który wysyłał mi najwięcej wiadomości. Po dwóch sygnałach odebrał.
- NUDZI CI SIĘ, KUŹWA?! – wrzasnęłam. – Człowiek spać próbuje, a ty go budzisz! – dodałam.
- Będziemy tak robić dopóki nie przyjdziesz – oznajmił stanowczo. Wzięłam wdech aby się uspokoić. Raz kozie śmierć..
- Oq... przyjdę jutro. Po co wgl? – poddałam się.
- O 7:35 masz być u nas, aby posprzątać nasz dorm. – oznajmił.
- JA SPRZĄTACZKĄ NIE JESTEM, NIGDZIE NIE IDĘ! – znów krzyknęłam.
- Jak się nie zgodzisz, będziemy wydzwaniać do ciebie i sms’ować dopóki się nie zgodzisz.
- Ygh... Okej... O 7:35, tak? – zapytałam dla pewności.
- Tak, nie spóźnij się! – rozkazał i się rozłączył. Wkurzona na max’a, nastawiłam budzik na 7 rano i poszłam spać. Noc minęła mi szybko. Rano robiłam wszystko, aby uciszyć wrzeszczący budzik. Wstałam bez życia. Udałam się do szafy, założyłam czarne dresowe spodnie, a do tego czerwoną bluzę. Poszłam do łazienki ogarnąć ryja. W ciągu 5 minut wyszłam z domu. No to teraz poranny jogging. Pobiegłam truchtem w stronę ich mieszania. Na miejscu byłam po 25 minutach. Weszłam na górę i zapukałam do drzwi. Otworzył mi wystrojony Yongguk, był naprawdę przystojny. Weszłam, ściągnęłam obuwie i poszłam w głąb pomieszczenia.
- Sprzątaczka przyszła! – oznajmiłam stojąc w środku salonu.
- Sypialnia, kuchni, salon i łazienka jest do wysprzątania, my wracamy po 14 więc do tego czasu masz zdążyć. – oznajmił Youngjae, który wyszedł z pokoju obok.
- A jak tego nie zrobię, to co?
- Będę cię dręczyć, niczym komornik. – wyszczerzył się siedzący na fotelu maknae.
- No to wypad! Nie będę przy was sprzątać. – popędziłam ich. – A!! Właśnie, co mam zrobić jak znajdę coś dziwnego? Gumowe, plastikowe.. etc? – spytałam. Wszyscy się na mnie popatrzyli z dziwnym wyrazem twarzy, oprócz Himchan’a, który najwidoczniej był najbardziej w tym obcykany.
- Nie martw się, nic takiego tu nie znajdziesz. – zapewnił mnie. Ta, zdążyli wszystko pochować.
 Wreszcie po 5 minutach zespół opuścił dorm. Zamknęłam drzwi i powędrowałam do łazienki aby przemyć twarz. Zdjęłam naszyjnik z szyi i położyłam go na szafeczce nad umywalką. Po przemyciu twarzy wyszłam z pomieszczenia i zabrałam się za robotę. Nie lubiłam sprzątać, no ale cóż. Wysprzątanie całego dormu zajęło mi 5 godzin. Oczywiście robiłam 30 minutowe przerwy, więc co się dziwić. Wykończona sprzątaniem, wyszłam z tej pedo-chatki i  zamknęłam ją kluczami, które położyli na blacie stołu w kuchni. Pogoda dziś dopisywała. Z uśmiechem wracałam do domu, gdy tu nagle poczułam, że mi czegoś brakuje. Najpierw zaczęłam grzebać po kieszeniach, ale tam miałam wszystko. Stanik mam, dziewictwo obecne, majty też, bluza również, pierścionki wszystkie są, kolczyki też. O FUCKIN FUKC!  Czym prędzej wyjęłam telefon z kieszeni spodni i wykręciłam numer do Jongup’a . Nie odbierał. Następnie zadzwoniłam do Kang’a, również nie odbierał. AISH!!  Ostatnim numerem jaki miałam, był numer Zelo. Wykręciłam go i modliłam się by odebrał.
- Tak słucham? Tutaj stylistka B.A.P – usłyszałam przyjemny kobiecy głos w telefonie.
- Dzień dobry! Czy można prosić któregoś z nich do telefonu? – zapytałam.
- Niestety, teraz żaden z nich nie da rady rozmawiać, będą mogli dopiero za 30 minut. – odpowiedziała.
- Proszę przekaż im aby do mnie zadzwonili jak najszybciej!
- Dobrze – zgodziła się kobieta. Rozłączyłam się i pobiegłam do domu. Tam czekałam na telefon od któregoś z tych debili. Czekałam i czekałam i czekałam. NIE WRÓCĘ DO ICH PSYCHODORMKU, NO WAY. Wreszcie po godzinie wyczekiwania mój telefon rozbrzmiał. Szybko go chwyciłam i odebrałam.
- HALO! – wydarłam się.
- Jinni, co jest? – spytał Yongguk.
- Jesteście już w dormie?
- Nie, jeszcze nie, ale będziemy za 15 minut. – oznajmił.
- Jak będziecie to błagam was, poszukajcie takiego naszyjnika z fioletowym kryształkiem. OGOG?
- Dobrze, poszukamy – zgodził się.
- Dzięki, jak go znajdziecie dajcie mi od razu znać. – dodałam, po czym się rozłączyłam. Czekałam na połączenie krzątając się po całym domu. Wreszcie po czasie, który dla mnie był wiecznością, przyszedł mi SMS. „Znaleźliśmy twój naszyjnik! ~~”.
- CHWAŁA SIWONOWI! – krzyknęłam. Zebrałam swoje klamoty i wybiegłam z domu. W zaskakującym tempie znalazłam się w dormie B.A.P, nie było nikogo prócz Himchan’a.
- Gdzie mój naszyjnik? – spytałam od razu.
- Jaki naszyjnik?
- No mój? Taki z fioletowym kryształkiem. – opisałam go mniej więcej.
- Opisz dokładniej. Kierunek, zwrot, punkt przyłożenia, etc.
- Himchan, nie rób z siebie debila, tylko mi go oddaj! Jest dla mnie bardzo ważny! – wkurzyłam się.
- O to Ci chodzi? – zapytał pokazując przedmiot.
- Tak, daj mi to! – podeszłam. Chciałam złapać ozdobę, ale chłopak w tym samym momencie podniósł ją wyżej. – Nie baw się ze mną w ser i szczura, bo dostaniesz w jaja! – wkurzona już podniosłam nogę, ale blondyn złapał ja swoimi kolanami. – YAAAH!
- Opowiedz mi... Skąd masz to maleństwo, ładne jest i stylu Himchana, za ile mi go odsprzedasz? – zapytał.
- To jest bezcenne! Jest dla mnie zbyt ważne, żeby komukolwiek to sprzedać. Nawet nie powinieneś tego trzymać w swoich rękach. SKAZISZ TO JESZCZE! Oddaj mi to, plz! – w moich oczach prawie pojawiły się łzy. Chłopak zauważając to wyluzował i oddał mi błyskotkę. Wkurzona założyłam z powrotem naszyjnik na szyję i pokierowałam się w stronę przedpokoju. Już otwierałam drzwi, gdy Himchan mnie zatrzymał.
- Wiesz, że to coś nie odgoni od ciebie smutków? – spytał wskazując przedmiot na mojej szyi.
- Co? Jakie smutki? O czym ty rozmawiasz?! – zapytałam kompletnie zdezorientowana. Kim on jest..... (Tak, on jest Kim DDDDX)





Yeeey!! 
V rozdział skończoony! Zajebisty, cnie? xD 
Pisałam go prawie w całości (Miyuki) FEJM, FEJM XD 
Podoba się? ~~ 

zostaw po sobie komentarz! :)


sobota, 15 lutego 2014

"The Immortal Memories" Rozdział IV





*Z telewzora*
- OH! See Young-sshi, ale co ty… Co chcesz mi takiego powiedzieć?!
- Minyae.. Ja po prostu..
- Od początku sezonu kocham się w tobie, ale nie mogę ci tego powiedzieć, bo jestem skończoną dupą. Ty zakochałaś się w moim bracie, który tak naprawdę nie jest moim bratem, tylko synem kochanki kochanka mojego taty. Jednak nie mogę tego powiedzieć, bo byś przez cały następny odcinek płakała i czekała, aż ktoś przyjdzie spytać cię „W porządku?”, a ty powiesz „ Tak”, bo jesteś biedna i wszyscy mają się o ciebie martwić. Dlatego zaraz się zająknę i powiem, że „Nie, nic” lub czy „ Wszystko w porządku?”. A zaraz później powiesz, że na pewno o coś mi chodziło, a ja cię przytulę, z czego zrobią 2 minutową końcówkę odcinka. – na jednym wydechu stłumiłam głos aktora, który grał w dramie główną męską rolę.

-… Nie, nic. Martwię się o ciebie. Wszystko w porządku?
- See Young-sshi.. naprawdę nic..?

- OH NO, PROSZĘ WAS! WDRĄŻCIE W KOŃCU JAKĄŚ AKCJĘ! – warknęłam na telewizor, po czym zawiodłam się jeszcze bardziej.
- Oh! – słysząc zniewieściały głos i widząc zaskoczoną twarz aktorki w telewizji i scenę, gdzie przytula ją wcześniej wspomniany aktor, straciłam nadzieję w dobre imię dram.
- Jak to będzie koniec odcinka, to walnę pilotem w ekran. – zażenowana, patrzyłam na scenę gdzie kamera oblatywała z każdej strony przytulającą się parę.
- *odgłos muzyki końcowej*
- Yh.. – zawiedziona popatrzyłam się na pilot. – Serio.. muszę? – mocniej zacisnęłam na nim palce.
Dobra! Tym razem odpuszczę, lecz jak w zwiastunie kolejnego odcinka, będzie pocałunek główniej pary i scena w której jedno z nich odchodzi, to wtedy na pewno będę potrzebować nowy telewizor.
- W kolejnym odcinku.. Young-sshi.. Wiedziałeś o tym?! Jak mogłeś….. Minyae! Czekaj!.. Co? Mówisz, że moja matka co?!... Young-sshi..- widząc urywek całującej się pary, ze zblazowania aż upuściłam pilot - Minyae! Czekaj! Nie odchodź!.. Żegnaj See Young-sshi.. *koniec spoilera*.
- Nie.. ja..em.. – próbując powstrzymać mindfuck’a, schyliłam się i chwyciłam pilot. Ze spokojem wyłączyłam telewizor i wstałam. – Tak, muszę się przejść. – aktualnie mojego stanu umysłowego nie dało rady opisać. Zbyt skomplikowane.
Starając się powstrzymać uczucie ogarniającego mnie szaleństwa, spokojnie skierowałam się do przed pokoju.
- Heh, to tylko trzy dni oglądania tej dramy. Mogło przecież być gorzej.. – spokojnie sobie to powtarzając, nerwowo się śmiałam i czułam jak chęć zrobienia „facewalla” staje się coraz większa. - Oh! Zapomniałabym! – w połowie drogi do wyjścia, odwróciłam się i wróciłam do salonu. Chwyciłam pilot leżący na kanapie i z całej siły rzuciłam w stronę ekranu.
- BRZYDULE SIĘ KURWA OGLĄDNIJCIE! – widząc jak małe urządzenie wbiło się w sam środek telewizora, nie powiem, ulżyło mi. Czując nagły przypływ radości, w podskokach wyszłam z domu.
- Ahh! Jaki piękny dzień! – mocno wdychając świeże powietrze, przywróciłam sobie zdrowy rozsądek.

Ja się tu staczam, naprawdę.

Kierowałam się w stronę rzeki Han, jest to jedyne miejsce w Korei, które pamiętam z dzieciństwa. Zawsze razem z mamą spacerowałam właśnie tutaj. Często jadłyśmy przy tym bungobbang, które uwielbiam. Właśnie myśląc o tym, natknęłam się na stoisko z tym przysmakiem. Przynajmniej los mi dziś trochę sprzyja. Podeszłam do sprzedawcy i poprosiłam o 4 sztuki. Pan usmażył moją porcję bardzo szybko. Ze sztucznym uśmiechem na twarzy zapłaciłam mu i odeszłam w stronę rzeki Han. Odkąd przyleciałam do Korei, nie miałam dnia wolnego. Dziś o dziwo dopisało mi szczęście. Wyciągnęłam przekąskę z opakowania i rozkoszowałam się pysznym smakiem. Nawet nie zaczęłam porządnie odpoczywać po posiłku, bo już poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Jeżeli się odwrócę będę tego żałować... Więc chyba lepiej to zrobić od razu, niż czekać aż ten ktoś podejdzie i zgwałci mnie na oczach wszystkich, nie? Szczególnie, że nawet nie brałabym opłaty za takie widowisko.
 Odwróciłam powoli głowę i ujrzałam jednego z członków B.A.P, jak mu tam było? Stefan?  Jongup?
- Hello! – pomachałam do niego ręką, a on tylko się uśmiechnął. Podszedł taki zadowolony i siadając obok mnie, nie odrywał oczu od mojej osoby. Nie zwracając na niego uwagi dalej zajmowałam się tym czym wcześniej, czyli rozmyślaniem nad moją beznadziejną egzystencją, która staje się jeszcze gorsza. No i kto by pomyślał, że właśnie przez wpływ jego i reszty tych popapranych Chinoli. Nagle Up mnie dźgnął czymś ostrym. Odwracając się do niego, zauważyłam, że wspaniale się bawił tykając mnie jakimś osranym kijem – Czego? – warknęłam wytrącona z równowagi.
- Obserwowałem Cię... NIE.ZBLI-ŻAJ.SIĘ.DO.MO-JE-GO.HIM-CHA-NA.HYU-NGA! Ro-zu-miesz? – po każdym wyrazie dźgał mnie mocno patykiem i wwiercał we mnie swoje skośne spojrzenie. Ahaa? Czyli oni ten teges, że pszczółka z pszczółką? Z wypisanym na twarzy „Wut da faq” gapiłam się na niego, a on na mnie.
- Więc uważaj.. – pogroził mi kijem i powoli wstawiając, machał mi nim przed twarzą powtarzając w kółko jeden wyraz. – Uważaj.. Uwaaaaażaj!  Uwaażaaj.. ! – zaczął się wycofywać do tyłu z pozą, jakby bronił się przed jakimś ogromnym psem.
W końcu tracąc jego sylwetkę z przed oczu, wzruszyłam ramionami i przyglądając się rzece zastanawiałam się, czy tacy ludzie po prostu mają wrodzoną głupotę, czy to trzeba gdzieś nabyć. 
Nie minęła nawet minuta, a mój telefon zaczął wibrować i drzeć się na całą okolicę;
„MAJTECZKI W KROPECZKI, ŁO HO HO HO~!”
Pośpiesznie odebrałam telefon i warknęłam zdenerwowana, że ktoś przerywa mój spokój.
- Halo!
- Jinni? – w słuchawce rozbrzmiał głos Kanga. - Jinni!
- Co..? Po co do mnie dzwo..
- JINNI! – wrzasnął tak głośno, ze musiałam odsunąć na chwilę telefon od uszu.
- YA, NIE WRZESZCZ!
- ………Ok.
- Aha? – mindfuck to teraz za mało powiedziane.
- Możesz mi powiedzieć co robisz później?
- Ja? Chyba nic..
- NOPE! Przychodzisz się z nami spotkać.
- Co?! Z jakiej racji?! – znów jestem w coś wrabiana..
- Jinni.
- No co?!
- Zagrajmy w grę. – groźnym tronem mruknął, a mi przed oczyma stanął obraz początku z jedne części „Piły”.
- Oszukuję, więc nie gram! – szybko znalazłam wymówkę.
- Jeśli przyjedziesz, to dam ci wyprowadzać Jongupa. – widać że jego desperacja kazała mu na ostateczne przekupstwo.
- Phy! No i po co mi to..
- Nie chcesz widzieć, jak gryzie się z innymi psami?
-……….- widok Uppiego na smyczy, podlewającego krzaczki i wąchającego żadki innych piesków bardzo mnie kusił. – Gdzie mam przyjść? – odpowiedziałam z przegraną w głosie. To chyba jest warte takiej przyjemności.
- Podejdź pod swój dom, zaraz powinien podjechać po ciebie nasz van.
Wolnym krokiem skierowałam się pod dom, aby tam czekać na przyjazd samochodu. Po 20 minutach wolnego marszu dotarłam na miejsce, przy drodze czekało już na mnie czarne auto, z którego po chwili wyszedł menadżer Kang.
- Nie śpieszyłaś się zbytnio.... – oznajmił lekko rozwścieczony.
- Przecież nie rodzisz – odpowiedziałam obojętnie i prychnęłam. To oni mnie gdzieś zapraszają, więc powinni być uprzejmi. Z obrażoną miną weszłam do pojazdu i zatrzasnęłam za sobą mocno drzwi. Mężczyzna westchnął i zasiadł za kierownicę. Odpalił samochód i ruszył w drogę. Po 10 minutach jazdy znaleźliśmy się  pod jakimś zatłoczonym budynkiem. Co to kurde ma być? Targowisko ludźmi? Ogolą mnie i wstawią do klatki, żebym jak najładniej się zaprezentowała? Oh, co to, to nie.
- Więc.. Po co ty mnie tu..? – jęknęłam niepewnie.
- Ciesz się! Masz miejsce w pierwszym rzędzie! Mam nadzieję, że chociaż klaskać potrafisz.
- Wait, co?
- Jesteśmy na występie chłopaków i specjalnie zrobili dla ciebie miejsce przed sceną. Ciesz się!
- ….. moja radocha spływa wodospadami, nie widzisz? – mruknęłam, krytykując go wzrokiem.
- Nooo! Bądź że głupią nastolatką i się ciesz! No miej coś z życia! – wypychając mnie z auta, wcale nie uważał, by nie zrobić mi krzywdy.
- Czyli mam teraz latać i wrzeszczeć; „ OMOMOMOMO MOJE B.A.P! ZARAZ MNIE ZOBACZĄ, ZAKOCHAJĄ SIĘ I BĘDZIE ZBIOROWA ORGIA! POTEM UPROWADZĘ ICH I BĘDĄ MIESZKAĆ U MNIE W SZAFIE, A JA BĘDĘ ICH KARMIĆ SWETERKIEM BABCI! OMOMOMOMO!” – udając zachowanie wszystkich tu obecnych dziewczyn, czułam się przez chwilę, jakbym wtopiła się w tłum.
- Dokładnie tak. – Kang był chyba przekonany, że mówiłam to na serio.
- Posrało was wszystkich – jęknęłam, patrząc się na niego z politowaniem.
- Dobra, chodź już, bo się spóźnimy! – pchając mnie w stronę bocznego wejścia, wcale mu tego nie ułatwiałam.






A więc jak widzicie rozdział napisany wcześniej niż się spodziewaliście ^^ 
Oczekujcie następnego, bo pojawi się już niedługo ;) ~. Miyuki&LoBy


zostawcie po sobie komentarz :)

UPSS? xD


O WITAJCIE FANI TEGO BLOGA! 
Tak, tak ja i LoBy żyjemy i miewamy się dobrze ;D Mamy zamiar w następny weekend dokończyć rozdział i go dodać, ale wiecie jak z nami jest ^^ Obiecujemy coś a później wychodzi jak wychodzi ;p
Ale mam nadzieję, że się nie gniewacie i będziecie czekać cierpliwie na następny rozdział!

MINI SPOILER !!!!!

Możliwe, że w następnym rozdziale ujawnimy głównego bohatera! :3 


JESZCZE RAZ PYTANIE Z ANKIETY! :
"Który z tych panów jest głównym bohaterem?"
  • Jongup
  • Youngjae
  • Daehyun
  • Himchan
  • Zelo
  • Yongguk

Wiem, że ciężko wam to stwierdzić, no ale strzelać! Może się komuś uda zgadnąć ^^