Rozdział I: Kang - koleś, który nie gada nic od rzeczy...
- Woow - wychodząc z lotniska powitała mnie ogromna chmara taksówek i ludzi. Po raz pierwszy leciałam samolotem i wciąż kręciło mi się w głowie.
Tak, jestem Kim Jinyu i
przyleciłam do Korei w celu..? Właśnie, bez celu.. Mam siedemnaście lat i chcę
się stać samodzielna. Mój ojciec załatwił mi wszystko co potrzebne - pieniądze,
mieszkanie..
Dlaczego mi w tym
pomógł? Od małego nie mam matki, a mój ojciec w całości oddaje się pracy.
Ciągle myśli tylko o swojej firmie, ja zostaje sama w domu. Tak, może nie mam
łatwego życia, ale się tym nie przejmuje. W każdy dzień może coś się zmienić i
lepiej korzystać z każdej szansy ile tylko można. Kładąc rękę na dekolcie i
ścisnęłam mały naszyjnik.
To mój szczęśliwy talizman.
- Tak, dziś zaczynam coś nowego! - całując fioletowy
kryształek, pozwoliłam by bezwładnie znów zawisł na mojej szyi. Nigdy się nie
spodziewałam, że dziś na prawdę wszystko się zmieni. Rozglądałam się dookoła,
aby znaleźć jakąkolwiek wolną taksówkę. Niestety, wszystkie były zajęte, a na
parkingu zbierało się coraz więcej ludzi.
- Wow! Pierwszy raz widzę tyle ludzi w jednym miejscu -
zaśmiałam się. - Eh, pierwszy dzień w Korei i już nie mam szczęściaaa...Aaa -
nim się zorientowałam, poczułam drobne ukłucie w plecach i leciałam ku ziemi.
Ktoś mnie popchnął.
- Aa.. - próbując utrzymać równowagę i uniknąć upadku, tylko
pogorszyłam sytuację. Ratując się przed wywrotką, źle postawiłam stopę i ostry
ból przeszedł przez całą moją lewą nogę.
- Ała! - lądując na
twardym betonie moja noga i kolano zaczęły niemiłosiernie boleć.
- Hej! Uważaj jak.. - zrozumiałam, że nikt nie zwracał na
mnie uwagi.
Ogromny tłum stał
tyłem do mnie i krzycząc niezrozumiałe dla mnie słowa i przepychając się coraz
bardziej, nie zdawali sobie sprawy z mojej egzystencji.
Starając się podnieść, noga zabolała jeszcze bardziej.
- Ał ał ał... - chyba to jest skręcenie. Próbując ponownie
wstać dostrzegłam jasną dłoń wyciągniętą w moim kierunku.
Spojrzałam do góry i bez zastanowienie chwyciłam rękę
chłopaka.
Korzystając z pomocy, chciałam jak najszybciej postawić się
do pionu na własnych nogach. Kiedy tylko postawiłam zranioną nogę na podłożu,
poczułam okropny ból.
- Ahh.. - nieświadomie uwiesiłam się na ramieniu chłopaka.
W końcu popatrzyłam
się na twarz mojego wybawiciela.
- Oh, przepraszam! - w ogóle nie znałam tego chłopaka, a
właśnie wieszałam mu się na ręce. Przystojny, brązowowłosy chłopak tylko się
uśmiechnął i złapał mnie za talię, tym samym pomagając mi ustać.
- A.. tak, tak. Jest okeey.. - zdałam sobie sprawię, że
wokół nas stoi tłum niezbyt zadowolonych nastolatek.
O co tu chodzi?
- To ja może już sobie sama poradzę.. Em, dzięki za pomoc. -
odwijając się z jego uścisku, sięgnęłam po
swoją torbę. Oczywiście los był przeciwko mnie i stojąc na jednej nodze,
nie dałam rady utrzymać się w równowadze.
- Jakaś ty uparta - zaśmiał się Koreańczyk łapiąc mnie
ponownie za rękę - Pozwól naszemu menadżerowi odwieść się do szpitala, sam bym
to zrobił, ale niestety nie mam w tym momencie czasu.
Z niechęcią
zgodziłam się na taki warunek. Brunet zaprowadził mnie ostrożnie do czarnego
vana, a po chwili wsiadł do niego dorosły mężczyzna.
Nie czując się komfortowo zapięłam pas i oparłam się o drzwi
spoglądając w okno. Gdy auto powoli zaczęło jechać, mój wybawca pomachał do
mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Do szpitala
jechaliśmy w całkowitej ciszy. Nie czułam się za dobrze w towarzystwie owego
mężczyzny.
- Jestem Kang Soohyun, a ty ? - spytał przyjemnym głosem
kierowca.
- Jestem Kim Jinyu - uśmiechnęłaś się lekko.
- Wyglądasz młodo. Wiem że kobiet nie pyta się o wiek, no
ale nie wyglądasz, na to byś była w wieku Daehyun'a.
- A ile on ma lat? – spytałam ciekawa wcześniejszego
chłopaka.
- Daehyun ma 20 lat - odpowiedział.
- A no to tak, jestem młodsza. Ja mam dopiero 17 - zaśmiałam
się.
- O to w wieku naszego Junhong'a - dodał.
AHA?
Co to wszystko ma
znaczyć? Menadżer, jakiś Junhong, czy jakoś tak.. No i jeszcze Daehyun...
pierwszy dzień w Korei, a ja już mam dość.
Pogrążona w myślach, nie zauważyłam, że już dojechaliśmy do
szpitala.
Weszłam z mężczyzną
do środka, gdzie mną już zajęły się pielęgniarki. Po kilku badaniach i
prześwietleniu lekarz stwierdził, że skręcenie nie jest poważne.
Uh, zawsze mogło być gorzej.
Jeszcze po krótkiej konsultacji moja kostka została wsadzona
w szynę.
Po całej sprawie podziękowałam lekarzowi i zebrałam się z
„moim kierowcą” do wyjścia.
Podpierana przez mężczyznę doszłam do samochodu.
- A, no tak. Gdzie mieszkasz? Ktoś przecież musi cię odwieźć
– uśmiechając się zaoferował pomoc.
- Ah, w Seoulu na ulicy XXX
– odpowiedziałam zawstydzona, że muszę sprawiać mu jeszcze dodatkowe problemy.
- A, to dobrze się składa.
Akurat tam też dziś zmierzaliśmy – pomagając mi wsiąść do samochodu, zamknął za
mną drzwi.
„Zamierzaliśmy?”Kiedy czarnowłosy mężczyzna wszedł za kierownicę, nie mogłam powstrzymać ciekawości
- „Zamierzaliście”? To znaczy...? – dziwnie się czuję. Nie mam pojęcia kim on jest i co robi.
- Heh, no jak to? Ja, chłopaki i cała reszta ekipy. W końcu wróciliśmy do domu. Ameryka była fajna, ale ile można... Prawda? – śmiejąc się, mężczyzna czekał chyba aż i ja zacznę się śmiać
Szczerze... O CO TU CHODZI?
Próbując cokolwiek poskładać w jedną sensowną całość, rozmyślałam nad dzisiejszym wydarzeniem.
- O, to już tu! – poinformował mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy. Już złapałam za torbę, kiedy starszy mnie powstrzymał.
- Ja to zaniosę – uśmiechnął się i wyciągnął za sobą moje rzeczy.
- Kamsahamnida ahjussi – palnęłam bez zastanowienia.
- Jaki ahjussi? Nie mam nawet 30 lat, tak staro wyglądam?! – śmiejąc się, zapytał pokazując palcem na swoją twarz.
- Aniyo, aniyo! – zaprzeczyłam machając przed nosem ręką – Dawno mnie nie było w Korei, więc zapomniałam, jak zwracać się do osób w pana wieku – wytłumaczyłam się szybko.
- Mów mi Kang, tak jak wszyscy – dodał otwierając przede mną drzwi do samochodu.
- Ah, okey – wychodząc z auta, skierowałam się do mojego nowego domu. Po tym jak otworzyłam okromne drzwi frontowe, moim oczom ukazało się coś, czego się nie spodziewałam. Dom nie był on duży...Bo był ogromny! Jakby mieszkały w nim 4 osoby!
I ja mam tu sama mieszkać?
- Aaa.. no tak! Dziękuję bardzo za pomoc! – kłaniając się lekko w stronę Kanga, wykrzyczałam słowa podziękowania.
- Nie ma sprawy. Podziękowania również przekaże Daehyunowi. A, no i proszę – wygrzebując coś z wewnętrznej kieszeni, mężczyzna mi podał – Oto moja wizytówka. Jeżeli będziesz potrzebować czegoś, śmiało zadzwoń – powiedział wręczając mi małą, kolorową, tekturową karteczkę.
Z uśmiechem pożegnaliśmy się. Kiedy patrzyłam jak odjeżdża, dalej nie rozumiałam co właśnie mnie spotkało.
Zamknęłam za sobą drzwi i nie martwiąc się o rozpakowywanie ubrań i innych rzeczy, pokuśtykałam na górę do swojego pokoju. Pomijając, że na piętrze znajdowało się kilka pokoi, wzięłam ten, który był najbardziej...żywy? Chyba tak mogę go określić. Zamiast jednej ściany, była tu ogromna szyba, która wpuszczała jasne światło do pokoju. Ciepłe kolory ścian, stylowe meble, przyjemny dywan. Nigdy bym nie pomyślała, że mój ojciec coś takiego mi załatwi.
Muszę później do niego zadzwonić.
Ściągając z siebie bluzę, rzuciłam ją na czarną, skórzaną kanapę, która stała blisko wejścia do pokoju. Potem kierując się do łóżka, wykończona marzyłam tylko by się zdrzemnąć.
Podróż była męcząca, a ten wypadek jeszcze bardziej.
Kładąc się na miękkiej pościeli, próbowałam zasnąć. Niestety, było to trudne.
Ciągle coś nie dawało mi spokoju.
Grzebiąc w kieszeni od spodni, wyciągnęłam wizytówkę, którą dostałam od Kang’a. Skupiając zmęczone oczy na literkach wypisanych na papierku, wyhaczyłam słowo „menadżer”.
Co to wszystko znaczyło? Menadżer? Chłopaki? Ekipa? To... jacyś modele? Czy co...
- Eh... moja głowa – chowając kartonik do szafeczki nocnej, poddałam się w ogarnianiu całej sytuacji. Nawet jak chciałam wszystko skleić w całość, to zmęczony mózg nie dawał mi tego zrozumieć. Opadnięta z sił, moje powieki same zaczęły się zamykać. Nie zauważyłam nawet kiedy, zasnęłam. Pamiętam tylko swoje ostatnie myśli.
”Teraz na pewno wszystko się zmieni, prawda?”
Chociaż sama nie wiem, czy po prostu ze zmęczenia majaczyłam…
A o to i nasz kochany Kang :D
Urocze stworzenie, prawda? <3
Mamy nadzieję, że podoba się pierwszy rozdział. :)
No i standardowe pytanie..
Wiecie kto będzie tym kluczowym bohaterem?
^^
OCZYWIŚCIE, ŻE NIE WIECIE XD
JiHan
Miyuki
Ja chcę, żeby to był Yongguk oppa!!!!!
OdpowiedzUsuńHah, nie wiadomo kto to będzie.. xD A no i przepraszamy za drobny problem z rozdziałem, własnie to poprawiamy.
UsuńZa dużo razy dla mnie powtórzyło się ' nie zauważyłam nawet kiedy ", ale pomijając to rozdział wyszedł super. :)
OdpowiedzUsuńJA WIEM! To będzie Zelooo, prawda?! Prawda?!
OdpowiedzUsuńmoże tak... może nie... poczekamy zobaczymy ^^
Usuńwiesz.... zawsze to może być Kang xD
omnomnomnomnomnomnomnomno Czeeekaaam naa daaaleeej~~ piszu piszu piszu~~
OdpowiedzUsuńPiękne~~ Zakochałam się <3 Pisz dalej, życzę weny :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, że się podoba! ^^
Usuńhahaha zdjęcie na samym końcu jest najlepsze ^^ xD
OdpowiedzUsuńdobra rozdział muszę powiedzieć, że świetny!;D Miyuki nie spodziewałam się że masz taki talent do pisania :D