niedziela, 24 listopada 2013

Ogłoszenie!

WITAJCIE! ^^

Tutaj Miyuki i LoBy. Chcemy ogłosić, że kolejny IV rozdział już się pisze. Miałyśmy go dodać we wrześniu, no ale jakoś tak nam się czas wydłużył xDD
WIERNI CZYTELNICY CZEKAJCIE CIERPLIWIE, BO NIE WIADOMO KIEDY I JAKIM CUDEM KOLEJNY IV ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ! Bądźcie czujni! :**




zostaw po sobie komentarz. jest to dla nas bardzo ważne :**

sobota, 31 sierpnia 2013

" The Immortal Memories" Rozdział III





Rozdział III: Oppa, mogę ten kawałek serniczka?





Po rozmowie w kawiarni i dowiedzeniu kim są „bliscy przyjaciele”, zostałam zawieziona do dormu owej dwójki. Jechaliśmy vanem w stronę Hannam-dong, było to dość blisko mojej „prowincji”. Siedziałam na przednim siedzeniu, a dwójka chłopaków za mną. Starając się jak najmniej podsłuchiwać i nie odwracać, ignorowałam ich wyczyny z tyłu. Jadąc obserwowałam krajobraz miasta. Nawet jeśli było to ogromne miasto, można było to nazwać nawet metropolią, znajdowało się tu dużo pięknych parków. Wzdłuż ulic rosły różnego rodzaju drzewa.
- Coś pięknego – westchnęłam przypatrując się nadal krajobrazowi. Po 10-tym zakręcie krajobraz się zmienił. Wjechaliśmy w jakąś dzielnicę, najprawdopodobniej tutaj mieszkał zespół, o którym nigdy nie słyszałam. Wreszcie się zatrzymaliśmy. Wysiadłam z auta jako pierwsza i czekając na resztę rozglądałam się dookoła. Było tu równie ładnie, nawet jeżeli to były domy kilku rodzinne, tak mi się zdawało, ponieważ były większe od tych które znajdowały się w mojej okolicy .
- Teraz niech mi ktoś wytłumaczy.. po co ja tu jestem.. – westchnęłam do siebie.
- Jinni – usłyszałam głos starszego. – Chodź na górę – zawołał, a ja poszłam za nim.
Szliśmy po klatce schodowej, nawet jeżeli można było jechać windą. Zatrzymaliśmy się na drugim piętrze. Brunet, który szedł za mną, podszedł do drzwi, które znajdowały się po lewej stronie i je otworzył, zapraszając mnie do środka. Ja jednak puściłam przed sobą menadżera. Kang wszedł pierwszy, zdjął buty i poszedł przed siebie. Wykonałam niepewnie te same czynności.
…Obcy ludzie, obce mieszkanie... To przecież mogą być jacyś zboczeńcy...

STOP!

To przecież zespół. . . .

ZESPÓŁ ZBOCZEŃCÓW?!

Dochodząc prawdopodobnie do salonu zauważyłam siedzącego na kanapie chłopaka. Jego twarz była pulchniejsza niż twarz poznanej już dwójki, która stała w tym momencie za mną.
- CHŁOPCY! – zawołał Kang. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się trójka mężczyzn, no i chłopak grający właśnie za playstation. W sumie było ich czterech, a no i Ci „bliscy przyjaciele”, czyli sześć osób. Wśród czwórki zauważyłam swojego „wybawiciela”. Uśmiechnęła się lekko do niego, a on odwzajemnił mi uśmiech. Obok Daehyun’a, bo tak miał na imię, stał chłopak najniższy z całej szóstki w włosach koloru malinowym? W progu drzwi stał na swój sposób przystojny brunet, który wpatrywał we mnie swe nie za duże brązowe oczy.
- Chłopcy poznajcie Jinni – przedstawił mnie Kang.
- Em… no hej.. – czując się jak główna atrakcja w zoo, przywitałam się ze „zwiedzającymi”
- Witaj Jinni, nazywam się Yoo Youngjae i jestem mózgiem B.A.P. Jam je mądry, to są debile... – odezwał się, nadal grający w grę chłopak o bardzo wypukłych policzkach. Trudno mi uwierzyć, że on jest niby mózgiem zespołu, że ten zespół w ogóle ma mózg…
- Ja nazywam się Moon Jongup i jestem głównym tancerzem– powiedział trochę niewyraźnie, ale na tyle dobrze by go zrozumieć, najniższy członek. Ym, on nie wyglądał z kolei na zbyt... nabitego wiedzą.
- Visual i sub-wokal, Kim HimChan – jego głos miał fajną zachrypniętą barwę. Jednak kiedy odwróciłam się w jego stronę, pożałowałam.
Narcyz jak nic.
- Mnie znasz, ale się przedstawię. Jestem Jung Daehyun i jestem wokalistą prowadzącym – odezwał się mój „wybawiciel”. Znów ciepło się uśmiechną, tak jakby się spodziewał, że właśnie się w nim zakocham. Creepy, przecież to nie drama..
- Hyung! To wy się znacie? – rozbrzmiał miły nastoletni głos.
- Junhongie! Przedstaw się! – rozkazał starszy.
- Ale... – Daehyun popatrzył na niego z wyższością. Taak, też narcyz? – Maknae i główny raper, Choi Junhong, znany jako Zelo – lekko się ukłonił, zrobiłam to samo. Ale co to znaczyło maknae? Jakaś dillerowska ksywka?
- Maknae? – zapytałam się reszty.
- Maknae – najmłodszy członek zespołu. – wytłumaczył Kang. No i wszystko jasne. Został wyższy o głowę brunet.
- Lider, Bang Yongguk, miło mi Cię poznać – uśmiechnął się, co mnie prawie zabiło. Jego, jego uśmiech był tak piękny, a te białe zęby, pozazdrościć.
- Ahm... no i więc ty i ten... maknae...
- Są najbardziej wkurzający. Tak, to prawda – w słowo wszedł mi Himchan. – Żebyś słyszała jak tłuką się po nocy…
- AGFHDGS…. Oszczędź mi tego! – próbując zapomnieć o wcześniejszych wydarzeniach, nawet nie chciałam patrzeć najmłodszemu w twarz. - bo kiedy dasz im playstation Younjae... – dokończył to co mu przerwałam.
- Ahaaa.. Em.. okey – sztucznie się uśmiechając przejechałam wzrokiem po wszystkich.

Dlaczego ja tu w ogóle przyjechałam, przecież nie mam nic do nich.
- Ym.. no taak właśnie.. – stojąc w ciszy w pomieszczeniu, wszyscy oprócz mnie głupio się szczerzyli.
- A więc, może obiad? – Daehyun zaproponował, przerywając grobową cisze.
- TAK OBIAD, OBIAD! – nagle Jongup zaczął świecić oczami do Himchana – hyuung… Jakieś.. Mięsko?
Brązowowłosy chłopak uśmiechnął się do niższego i zrobił coś, czego się nie spodziewałam.
- CHBYA CIĘ COŚ, SZCZURZE – walnął różowowłosego – JAK CHCESZ ŻREĆ TO LEĆ I RÓB.
- Hyuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuung, nie bądź zając, weź nam zróóób.. – Zelo dołączył do poszkodowanego, robiąc duże oczy – Maknae tak ładnie proosi… - słodkim głosikiem, starał się przekonać starszego.
- Yongguk... weź tą dwójkę, bo coś im zrobię – Himchan wydawał się twardy, ale we wnętrz chyba się poddał.
- Okey, okey. Dzieciarnia idzie się bawić z Jinni, a Himchan do garów – ciągnąc najmłodszych ku mnie, zadowolony wrobił bruneta w gotowanie.
- YAH! GUK! NIE GOTUJĘ, NIE CHCĘ! – jak wielka diva zrobił pozę i uniósł głowę w geście obrażenia.

Boże.. oni tak na co dzień?
Yongguk stawiając dwójkę przy mnie, popchnął nas do drugiego pokoju, po czym odwrócił się do Himchana.
- Chan, nie chodzi, że nie chcesz. TY MUSISZ – śmiejąc się, stanął w obronie za Kangiem.
Słysząc jeszcze krzyki, zdołałam zrozumieć, że razem z Himchanem będzie gotował Daehyun.
Szczerze..
Nie wiem czy coś tutaj zjem.
Dziwne ksywki, para… „Bliższych znajomych”, męska diva i dwója upośledzonych nastolatków.
Taa… Na pewno nic nie wkładają do jedzenia.

Nagle powracając myślami do własnego położenia, zdałam sobie sprawę, że obydwoje gapią się na mnie.
- Ymm.. Jongup i Zelo, tak? – starając się cokolwiek powiedzieć, postawiłam na normalne zapoznawanie się.
- Taaak. I jak ci się tu podoba? Może i oni są nudni, ale zawsze masz nas! – Jongup śmiejąc się, wydawało mi się, że on serio uważa, że jest fajny.
- Nomm… Racja – sztucznie się uśmiechając, wyjrzałam dyskretnie przez okno. Drugie piętro, jak skoczę, to najpewniej się zabiję.
- Heh, Jinni, nie martw się – obok mnie stanął Junhong – Serio łatwo się z nami gada.
- Tak, wieem.. – delikatnie się od niego odsuwając, powiedziałam – Ale nie musisz aż tak mi uświadamiać o moim metr siedemdziesiąt sześć.
- Hahahaha! Wybacz, wybacz. Ale nie martw się, jesteś prawie równa Jongupowi hyungowi! – nie wiem czy to był komplement, czy wręcz przeciwnie.
- Heh, Zelo.. – łapiąc młodszego za rękę, zaczął mu ją wyginać – nie musisz aż tak jej pocieszać – szczerząc się do niego, dalej go maltretował.
- Hej, hej.. Spokojnie – uspokoiłam ich.
- Em? Co, dlaczego? – zdezorientowani popatrzyli się na mnie jak na desperatkę. Ahh.. to było na ich porządku dziennym?
- A z resztą.. kontynuujcie – machnęłam ręką, a oni zaraz znów zaczęli zabawę z przemocą.
Patrząc się na ich wyczyny, usiadłam na kanapie obok i obstawiałam który wygra.
Jongup wydawał się silniejszy, ale Zelo był szybszy i zręczniejszy. Ciągle unikał ciosów i nabijając się ze wzrostu starszego, bardziej napalał go do walki.
- Dalej Zelo, Łuhu.. – westchnęłam tak, jakbym kibicowała komuś na pogrzebie.
W końcu oderwałam od nich wzrok i rozejrzałam się po pokoju. Był to chyba jakiś mniejszy, drugi salonik. Dwie czarne kanapy, ława, stoliczek pod oknem na którym stał kwiatek i jakieś ramki. Kiedy wyostrzyłam wzrok, na zdjęciach zauważyłam całą szóstkę. Ramek było kilka, a na każdym zdjęciu wyglądali inaczej, inne fryzury, ubrania… Można było zobaczyć jak się zmienili. Na sam widok Yongguka w blond włosach się uśmiechnęłam i zagruchałam.
- Blondyneczka lideeer ~~~ - śmiejąc się sama z siebie, oglądałam resztę fotografii. 
- HEEJ, OBIAD! – ktoś krzyknął z pomieszczenia obok.
Junhong z Jongupem od razu przestali się bić i jak zaczarowani, grzecznie pobiegli do kuchni. Ja spokojnie podnosząc się z kanapy poszłam ich śladami.
Kiedy doszłam do kuchni, zastałam ogromny stół zastawiony tutejszymi przysmakami i siedzących przy nim chłopaków. Śmiali się razem i droczyli, lecz cierpliwie czekali aż wszyscy zasiądą.
Nagle poczułam.. ciepło? Po raz pierwszy nie będę jeść sama. Znaczy, już wcześniej jadałam z przyjaciółmi, ale to tak w restauracjach lub fastfood’ach.
A tu? Jest miła, rodzinna atmosfera. Dopiero teraz zauważyłam, że ich zespół to tak naprawdę grupka chłopaków spełniająca podobne do siebie marzenia.
Eh.. jedynym minusem w całej tej ich umowie jest to, że każdy ma zadatki na oficjalne miejsce w psychiatryku. Wzdychając zajęłam swoje miejsce obok Daehyuna i Yongujae.
- Ymm.. dziękuję za obiad – miło się uśmiechając do Daehyuna, podziękowałam za jedzenie.
- Aaa tam, nie ma sprawy. To drobnostka – odpowiedział mi również się uśmiechając.
- Tak tak, teraz jej tak stulaj – nagle na moim ramieniu uczepił się Jae i z wrednym uśmiechem, zaczął obsmarowywać Daehyuna.
- On i mówienie „ nie ma sprawy” ? Jinni, nie wierz temu debilowi! On to może pochłaniać magazyny  żarcia, ale żeby sam zabrał się za czegokolwiek robienie.. MOŻNA POŚNIĆ – śmiejąc się, wystawił Daehyunowi język – On to tylko do jedzenia i spania. Żebyś słyszała jak się wił przed chwilą na podłodze w kuchni, krzycząc do Himchana, że za nic nie będzie gotował!
- Przynajmniej kafelki będą czyste.. – westchnął obrażony Himchan, siedzący po drugiej stronie stołu. – Wszelkie podziękowania i pochwały proszę kierować do mnie. Daehyun jedynie wsypał coś do zupy… Jeszcze nie zlokalizowałem co to było, ale jak wpychałem mu na siłę trochę do spróbowania, to do teraz żyje. Więc chyba nic wam nie będzie – szyderczo śmiejąc się, życzył nam smacznego.
- Ja nic nie dodawałem do zupy! – burknął obrażony Daehyun. Minęło kilka sekund i wszyscy zaczęli się śmiać. – Jesteście niesprawiedliwi! – dodał zrzędliwie i zaczął jeść. Przy obiedzie panowała miła atmosfera, wszyscy ze sobą rozmawiali, a ja byłam jak piąte koło u wozu.
Każdy z nich gadał o tematach dotyczących tylko ich grona. Nie wiedziałam o co chodzi i jedyne co mi pozostawało, to głupio się uśmiechać i przytakiwać. 
- Ym... muszę do toalety – wstałam gwałtownie od stołu i pokierowałam się w stronę białych drzwi. Stojąc nad umywalką wpatrywałam się w swoje odbicie...
- Lustereczko, powiedz przecie.. – westchnęłam. – Co ja robie tu z tymi palantami największymi na świecie?
Patrzyłam w moje odbicie jeszcze przez ułamek sekundy, aż wybuchłam śmiechem.
Boże... ja tutaj zaczynam być obłąkana. Bawię się w złą królową, sama ze sobą…
- Co ja tutaj robię? – wymamrotałam do siebie, przemywając twarz zimną wodą.
Myślami idąc do mojego domu, aż zatęskniłam za wygodnym łóżkiem, telewizorem, ramenem z mikrofalówki i własnym towarzystwem.
– Czas najwyższy iść do domu. – przekonywałam sama siebie, że jestem w stanie im to powiedzieć. Zbierając odwagę i siłę na „Tarczę ochronną przeciwko aegyo Zelo”, wyszłam z łazienki.
Przechodząc obok drzwi prowadzących do kuchni zauważyłam stojącego przy zlewie Himchan’a, który zmywał naczynia.
Może by mu pomóc? Przynajmniej nie będzie, że w ogóle nic nie robiłam i po prostu poszłam.
- Pomóc Ci? – spytałam, wchodząc do pomieszczenia.
- Nie, dziękuję. Pójdź do chłopaków, są w salonie. – odpowiedział z uśmiechem na twarzy. – Lepiej ty tam idź, bo ja już przy nich wyciągam nóż, by wykastrować każdego po kolei - z goryczą dodał, ściskając gąbkę tak, że prawie z nic by z niej nie zostało, gdyby nie ja.
- Hej, hej – wyrwałam mu mały przedmiot z ręki i wrzuciłam z powrotem do zlewu. – Nie wyżywaj się na biednych, nieożywionych przedmiotach. Lepiej to już idź i ich wykastruj. Mogę przytrzymać ci Jongupa – śmiejąc się, wytarłam ręce w ścierkę na blacie i wyszłam z kuchni.
 Nie chciał pomocy to nie, łaski bez.
Przystanęłam przed salonem i głęboko westchnęłam.
- Jinni, Hwaiting! – dopingując sama siebie, weszłam do środka. Tak jak myślałam, wszyscy byli zajęci sobą i chyba nikt nie zauważył, że wyszłam.
- Ja już będę się zbierać – oznajmiłam cicho.
Jak w wojsku odwrócili równo głowy w moją stronę i wlepili wzrok w moją osobę.
Czuję się jakbym miała bombę, która zaraz wybuchnie i nie mogę nigdy jej wyrzucić, bo oni ciągle się na mnie gapią..
- Wae? – Zelo wstał pierwszy od stołu i podszedł do mnie.
- Muszę jeszcze coś ważnego w domu zrobić i ogólnie... – wytłumaczyłam się.
 No i co z tego, że kłamałam?? Nie każdy czuję się tutaj tak dobrze, jak oni.
- Odprowadzę Cię – odezwał się tym razem Daehyun, który właśnie robił coś na telefonie.
- Nie, nie trzeba – pokręciłam przecząco głową.
Towarzystwo któregoś z nich – ostatnia rzecz, której teraz potrzebuję.
- Powoli się ściemnia, jeszcze ktoś na ciebie napadnie lub coś... – dodał.
- HEJ! Czego się na mnie gapisz, mówiąc o napaści? – niski głos Yongguka rozbrzmiał głośno w całym salonie.
- Jaa..? – perwersyjnie Daehyun się zaśmiał, a potem z sarkazmem dodał – Nie, Liderze... Ty i napad? Wcalee...
- Dobra, dobra. Dopóki Zelo się nie skarży, to nie mamy nic na Yongguka hyunga – Jongup dołączył się śmiechem do Daehyuna.
- Em..? Ja? Na co mam się skarżyć? – zdezorientowany Zelo czuł się pewnie tak jak ja.

BOŻE.
Widzisz i nie grzmisz.           
Przez kolejne dziesięć minut starałam się wymigać z towarzystwa Daehyuna w drodze powrotnej, niestety na próżno. Nic nie wytargowałam.
Zebrałam swoje rzeczy i żegnając się, wyszłam z moim opiekunem z pokoju.

- Daehyun, gdzie idziesz? – spotykając nas w korytarzu, zaskoczony Yongjae nie wiedział, że wychodzimy. Nawet nie zauważyłam, że go nie było z resztą chłopaków w salonie.
- A odprowadzić Jinni do domu – odpowiedział i popchnął mnie w stronę drzwi wyjściowych. 
- Eh? Co? Aaa! To idę z wami – uśmiechnął się i nie czekając na potwierdzenie jego dołączenia, zaczął ubierać buty.
- Ogona nam nie potrzeba, zostań tu i pilnuj Himchana hyunga – powiedział starszy.
- Eh tam, poradzą sobie i beze mnie – zadowolony ominął nas i wyszedł pierwszy.
- Jae.. boże.. Znów zaczyna – westchnął zrezygnowany Daehyun i zwrócił na mnie uwagę. – No więc, chodźmy.

***

- No i jak ci się u nas podobało? – Daehyun zwolnił kroku tak, by iść równo obok mnie. Właśnie przechodziliśmy przez kolejne uliczki i coraz bardziej się ściemniało.
- Em.. ciekawie – nie skłamałam. Było dość interesująco.
Szczególnie kiedy Himchan rzucił Yongguka bułeczką. Najstarszy oblał potem go wodą i zaczęli się kłócić. W wyniku całej afery Jongup i Zelo chcieli uspokoić hyungów, tylko że przypadkiem Himchan uderzył Junhonga w brzuch, na co Yongguk o mało nie wybuchł. Potem cała trójka się kłóciła i rzucała jedzeniem, aż jedno kim chi wylądowało na czole Jongup’a. Daehyun z  Youngjae zaczęli się tak śmiać, że wkurzony Jongup rzucił w nich jabłkiem, pomijając że chciałam sobie akurat je zjeść jako deser. Pod koniec całej afery, Kand stał na środku salonu z włosami pełnymi klusek i śmiał się z reszty. Oni również wybuchli chichotem i powoli doprowadzali się do porządku.
- Taak.. bardzo ciekawie – dopowiedziałam, przypominając sobie cały obiad.
- Zazwyczaj jest o wiele gorzej, więc się ciesz, że kazałem zachowywać się w miarę przyzwoicie – uśmiechnął się do mnie, idąc jeszcze bliżej niż wcześniej.
- Ah.. to było „ w miarę?” – wysyczałam, starając się nie zaśmiać. - Auć! – nagle poczułam lekki ból w ramieniu. Jego przyczyną był sam Youngjae, który wepchnął się pomiędzy nas i zaczął coś paplać.
Następne kilka minut drogi spędziłam na przytakiwaniu i uśmiechaniu się do tego, o czym Younjae opowiadał. Razem z Daehyunem śmiali się z wszystkiego i popychali się nawzajem.
Co jak co, ale mimo lekkich upośledzeń w tym zespole, to oni są naprawdę zgrani.
- Zazdroszczę wam – wymsknęło mi się, to o czym myślałam.
- Hm? Co takiego? Co nam zazdrościsz? – zdziwiony Jae popatrzył się na mnie, odciągając uwagę od Daehyuna zaczepiającego ciężarówkę z mrożonymi serniczkami.
- Em.. a tak po prostu. Jesteście.. jak rodzina – uśmiechnęłam się niezręcznie. – Wiesz, w moją rodzinę wchodzi tylko ojciec, który całą uwagę poświęca na prowadzenie firm.
Poczułam się jak w jakimś dennym programie, gdzie teraz prowadzący powinien z uczuciem westchnąć i powiedzieć; „ Poruszyła mnie twoja historia.”
- Oh, Jinni!  - nagle silne ramie chłopaka owinęło się wokół mojej szyi. – Nie martw się. Jeśli chcesz to od dziś będę twoim starszym braciszkiem – nadymając swoje i tak duże policzki, zaczął tarmosić mnie za włosy.
- Hah, braciszkiem? – zaczęłam się śmiać. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, ale.. Normalne.
- No jasne! Od teraz masz mi mówić „Oppa” – zagruchał do mnie.
- Niee. Youngjae, nawet nie myśl, że tak zrobię! – zaczęłam mu się wywijać, ale i tak mnie nie wypuścił.
- Co?
- Nie!
- Powtórz.. – naglegał wwiercając we mnie spojrzenie godne najstraszniejszego klauna.
- Youngjae, nawet tak nie myśl..? – wybąkałam.
- POWTÓRZ!
- Oppa – zblazowana miałam nadzieje, że nikt się na nas nie patrzy.
- No i co? Bolało? – zadowolony wypuścił mnie.
- A żebyś wiedział jak bardzo – wysyczałam patrząc się na niego, tak jak na potencjalnego przechodnia, którego mogłabym wypchnąć pod auto.
- No nie bulwersuj się taak.. – poprawił mi siano na głowie, które swoją drogą było jego winą. – Ja bym się cieszył, gdyby ktoś był tak miły i stał się moim bratem.
- Eh.. dzi..ę..k..i.. – wypowiedziałam niechętnie.
- Ohh, coo.. Powtórz – teatralnie nastawił ucho ku mnie.
- DZIĘKUJĘ! – krzyknęłam na cały głos, wiedząc jak potem Youngjae się kuli, narzekając że krzyczę na niego bez powodu.
- CO JINNI? TEŻ CHCESZ? – z dalej usłyszałam głos Daehyuna. Właśnie brał od biednego kierowcy, który ledwo wytrzymywał przy jego towarzystwie, drugi worek mrożonych serniczków.
- Okey, dla mnie jeden! – pokiwałam głową i mimicznie pokazałam, że chcę jedną sztukę.

Reszta drogi minęła nam wesoło. Youngjae męczył mnie, bym mówiła do niego „Oppa” na co ja się wkurzałam, on się śmiał i tak w kółko. Niestety, kiedy Daehyun się dowiedział o co chodzi, obydwoje doprowadzili mnie do takiego stanu, że nim się skapnęłam, to zrobiłam zakład z nimi dwoma.
- Okey, czyli jeżeli pomylisz się i nie powiesz do mnie „Oppa” przefarbujesz się na fiolet? – uhahany nie mógł powstrzymać ekscytacji.
- Tak. Lecz jeśli ty się pomylisz i nie będziesz się do mnie zwracał jak do siostrzyczki, to nie golisz się przez miesiąc? – z wrednym uśmiechem, patrzyłam się na niepewną miną Youngjae.
- Em.. no..
- TAK ON SIĘ ZGADZA! – Daehyun zdawał się być jeszcze bardziej podekscytowany tym wszystkim, chociaż nie brał udziału w zakładzie. – Ja jestem sędzią. Ustalam zasady, a wy nie możecie się kłócić o nie. Okey? – a czy niby teraz moglibyśmy się nie zgodzić?
Wątpię.
- Tak tak.. – machnęłam ręką.
- No to.. – Jae wyciągnął w moja stronę – Siostrzyczko..? -  uśmiech wygranego nie schodził z jego twarzy.
- Tak, Oppa? – pewna siebie wsunęłam swoją dłoń w jego.
Już chciałam potrząsnąć z nim ręką, jako symbol zakładu, jednak Daehyun mnie uprzedził.
- Cięte, cięte i przecięte! – jak przedszkolak wypowiedział wyliczankę, którą używałam mając 4/5 lat.
Razem z Youngjae patrzyliśmy się na niego, jak na obłąkanego.
- Co.. ty robisz.. – Jae jako pierwszy nie mógł powstrzymać swojego zażenowania.
- HEJ! To ja jestem sędzią, a tobie już kilka sekund po zakładzie coś się nie podoba! JUŻ CHCESZ ZOSTAĆ WYELUIMINOWANY?! – coś myślę, że źle zrobiliśmy, pozwalając mu sędziować.
- Wyeliminowany… - westchnęłam poprawiając go.
- O!  NASTĘPNA?! – tym razem wściekle patrzył się na mnie.
- Okey, okey.. – jeszcze raz potrząsnęliśmy dłońmi i puściliśmy je. 

Po kilku minutach ekscytacji chłopaków, w końcu ruszyliśmy w dalszą drogę.

- To będzie wspaniaaały zakład.. – nasz wielmożny sędzia szedł zadowolony z przodu.
- Oj nie sądzę.. Znaczy jak dla kogo, siostrzyczko – puszczając mi oczko, Youngjae przyśpieszył kroku, by dogonić Daehyuna.

To będzie okroooopny zakład, ja to wiem.

W końcu dochodząc do mojego domu, podziękowałam im za podprowadzenie i wzięłam swój serniczek od Daehyuna.
- No to pa Daehyun.. i.. Oppa – sceptycznie się na niego patrząc, czekałam aż odpowie.
- No pa pa siostrzyczko – podszedł do mnie i potargał po raz setny za włosy – śpij dobrze.
Czując jak się we mnie coś gotuje, patrzyłam z przed drzwi jak odchodzą.
Pomachałam im po raz ostatni i weszłam do środka, dokładnie zamykając za sobą drzwi.
Kiedy przekręciłam ostatni raz zamek i usłyszałam jak drzwi się zamknęły, z ulgą westchnęłam.
- Eh.. – podniosłam przed nos opakowanie serniczka. – No to czas zjeść coś możliwego do przełknięcia – i ściągając z siebie bluzę i buty, skierowałam się ku własnej kuchni.


Kolacja na obiad, nie ma co. 





Myślenie nad tym rozdziałem...
WIEKI =,=
LoBy & Miyuki

KOMENTARZE BAAAAAAAAAAARDZO MILE WIDZIANE XD





poniedziałek, 26 sierpnia 2013

" The Immortal Memories" Rozdział II


Rozdział II:Majtki, skarpetki i inne ciuszki.




Czym jest samodzielność? To uczucie wolności? Dorosłości? Czy po prostu cieszysz się, bo nikt więcej nie będzie ci rozkazywał. „ Zrób to!” , „ Zrób tamto!” – te słowa nagle znikają z twojego życia, tak jak znikają rodzice. Dwójka ludzi, która pomogła ci dorosnąć, a którą i tak czasem nienawidzisz.
Więc czym jest samodzielność? Czego tak bardzo pragniemy? By poczuć władzę nad swoim życiem?
A co się dzieje po uzyskaniu tego? Zmęczony życiem i codziennością, tęsknisz za dzieciństwem, kiedy to beztrosko bawiłeś się całe dnie.
I jak tu wybrać, którym wiekiem bardziej się cieszyć?
  
Ja wybrałam, chociaż bardziej to zostałam zmuszona do wyboru.
Nigdy nie będę się czuć do końca wolna ani beztroska, po prostu nie potrafię. Samotność jest moją codziennością.
Ale nawet mimo wszystko, czy jest sens psuć przez to całą resztę życia?
Może moja matka zginęła kiedy byłam mała, może i mój ojciec nie zwraca na mnie uwagi, może i rzuciłam szkołę i wyjechałam, ale właśnie przez te wszystkie rzeczy, teraz jestem szczęśliwa.
Życie każdego jest podzielone na kilka rozdziałów. Czasami sami nie wiemy kiedy zaczynamy nowy rozdział i historię. Jednak ja wiem, że mój rozdział zaczyna się teraz.

Znów wzdychając chwyciłam za ogromne pudło i je podniosłam. Moja noga w miarę szybko się goiła, więc byłam w stanie sama wykonywać wszystkie czynności.
- I raz! – sama siebie dopingując, wyłożyłam ogromny tekturowy karton na blat w kuchni.
Przez kolejne kilka dni tylko to było moim zajęciem. Rozpakowywanie pudeł i układanie wszystkich rzeczy może nie wydaje się zbyt ciekawym zajęciem, ale dla mnie to była wspaniała zabawa.
Razem z tymi przedmiotami wspominałam sobie moje życie z przed tygodnia czy miesiąca. Wiem, że teraz będę sama i muszę sama zapracować na udane życie tutaj, ale miło jest czasem powspominać.
Miałam dużo zaufanych przyjaciół, którzy pożegnali mnie i obiecali utrzymywać kontakt.
Jestem ciekawa, czy tutaj też się z kimś zaprzyjaźnię.

***
Siedząc na kanapie w salonie, oglądałam telewizję i zastanawiałam się nad tym co mogę robić. Uniosłam swoją już nie w szynie kostkę i w powietrzu poruszałam ją trochę.
- Nie boli, chyba jest okey – beznamiętnie określiłam swój stan i znów zaczęłam wlepiać wzrok w telewizję.
Wszędzie tylko reklamy, lub głupie seriale. Co tu oglądać?
Przeskoczyłam jeszcze po paru kanałach, aż w końcu znudzona wyłączyłam TV.
- Ehh.. – podnosząc swoje zwłoki, skierowałam się ku przedpokoju. Ubrałam na siebie ukochaną bluzę i stare trampki, po czym wyszłam z domu.
- Jaka ładna pogoda – rozciągając się, rozglądnęłam się wokół sąsiedztwa. Moje okolice wyglądają całkiem przyjaźnie.  
Postanowiłam rozejrzeć się trochę dalej.
Wdychając świeże powietrze podziwiałam urocze widoki. Tu jest naprawdę ładnie. Drzewa rosły wzdłuż  ulicy, w ogródkach sąsiadów rosły piękne kwiaty. Jakieś 20 metrów od mojego domu znajdował się nieduży plac zabaw, na którym beztrosko bawiły się dzieci. W szybkim czasie doszłam do miasta. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest ono tak ogromne.
 Moje wcześniejsze miasteczko nie było zbyt duże, kilka sklepów i nic więcej. Seulu w porównaniu do niego jest ogromne.
Wszędzie wznoszą się wieżowce i na ulicy jest bardzo tłoczno. Idąc w stronę galerii trzymałam się z boku, aby nie być potrąconą przez przechodniów.
Wreszcie doszłam gdzie zamierzałam.
- Wow – nie mogłam się powstrzymać. Galeria jest naprawdę ogromna i nowoczesna. Nie spodziewałam się jej aż tak dużej. Z nadzieją, że się nie zgubię, ruszyłam ku wejściu do centrum.

- Ciuchy, ciuchy, ciuchy, biżuteria, buty, ciuchy – na głos wyliczałam rodzaje omijanych przeze mnie sklepów.
Nagle zauważyłem po drugiej stronie sklep sportowy.
- Jakbym zaczęła biegać.. – przecież trzeba coś ze sobą robić, nie? Po za tym, dzięki temu bym bardziej zapoznała się z moją okolicą. Może i jakiś sąsiadów bym poznała?
Zmierzając ku wybranemu sklepowi, ominęłam grupkę ludzi. Razem śmiali się i żartowali.
Trochę to boli, że tutaj nikogo nie znam..
Ah, nikogo?
No przecież jest mega dziwny „Kang”…
Kiedy tylko sobie o nim przypomniałam, na myśl przyszła mi jego wizytówka.
Wciąż nie przeczytałam jej dokładnie! Jak można być tak tępym i zapomnieć?!
Mentalnie policzkując się za swoją głupotę, weszłam do sportowego.
Sklep był bardzo obszerny. Podzielony na kilka działów i miejsce z przebieralniami. Kierując się na dział z ubraniami, minęłam miło uśmiechającą się kasjerkę. Lekko skłoniłam głowę, bo nie pamiętam jak tu trzeba się zachować.
Dochodząc w  końcu do działu z sportowymi koszulkami i spodenkami, zaczęłam polowanie na najładniejszą bluzkę.
- XL, XXL, szara… Yh, nie ma nigdzie niebieskiej?! – powoli tracąc nerwy, dalej grzebałam między wieszakami. Ciągle miałam jakieś „Ale” do kolejnego ciucha. Nie mówcie, że nagle się taka wybredna zrobiłam..
- Ale hyuung! Jesteś pewien..? – nagle usłyszałam jak jakiś słodki, męski głos, który zaczął zrzędzić. – Rozmiar…  myślisz, że nie jest za mały?
Zaciekawiona wyjrzałam poza stojakiem z ubraniami by znaleźć źródło narzekającego głosu.
Moja mina pewnie wyrażała wszystko co powinna.
To co zobaczyłam.. BOŻE!
Szybko schowałam głowę między wieszaki, tak bym nie została zauważona.
Cała rumieniąc się i zatykając twarz by nie piszczeć, nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.
W dziale bieliźnianym, który był zaraz obok, stała dwójka mężczyzn i wybierała… dolną część garderoby.. no tak.. Wyższy ciemny blondyn o twarzy słodkiego dziecka, a drugi troszkę niższy brunet o męskich rysach i szerokim uśmiechu. Wciąż nie mogąc powstrzymać swojej zboczonej ciekawości, trochę się przybliżając , dalej podsłuchiwałam.
- Oh, Jello. Uwierz mi, te będą ci pasować. Takie urocze, czerwone z małym króliczkiem. Nie podobają ci się? – niski, wesoły głos przemówił. To na pewno ten brunet.
- Bangie hyuung.. Podobają mi się, ale nie jestem przekonany – młodszy dalej zrządził – A co o tych myślisz?
- Em? Nie są trochę za duże na ciebie? I są w moro.. lubisz takie? – nie mam pojęcia jak oni mogą rozmawiać o tym na głos! Przecież oni.. oni..
- Ale hyuung.. One nie są dla mnie! Tobie by pasowały w sam raz!

..
….
Boże..

Czując jak cała się czerwienię, podniosłam się i pędem ruszyłam ku wyjściu.
Nic nie słyszałam. Nic nie słyszałam.. Powtarzając to sobie, wyszłam ze sklepu.
- BOŻE ONI PRZECIEŻ…! - nie zdałam sobie sprawy, że wykrzyczałam to na głos. Wracając do normalnego stanu umysłu, delikatnie skinęłam głową i powiedziałam „przepraszam” do ludzi patrzących się na mnie.
Nie mogę uwierzyć..
Czego ciągle coś musi mnie spotykać?!
Czując jak obłąkanie powoli bierze nade mną górę, szybko chciałam się wydostać z galerii. Niezgrabnie wymijałam kolejne osoby i czasem zahaczając o kogoś, nie odwracając się mówiłam „Sorry”.
Kiedy tylko otworzyły się przede mną ogromne szklane drzwi wyjściowe, ciepłe promienie słońca owinęły moją twarz. Głęboko westchnęłam, wdychając świeże powietrze.
- Jinni.. spokojnie – uspakajając swoje szaleństwo, czułam, jak znów wracam do normalnego stanu.
Do czasu.
- Hej… Jinni?! Hej mała! Miło cię tu widzieć! – słysząc znajomy głos, otworzyłam zamknięte powieki.
- K.. Kang? – wykrztusiłam, kiedy moim oczom ukazał się troszkę otyły mężczyzna – Co Pan tu robi..? – zdezorientowana wykrztusiłam z siebie. Nie myślałam w ogóle, że jeszcze się spotkamy.
- Aa.. mam mały problem. Dwójka dzieciaków mi uciekła. Wiesz, to chłopaki więc lubią razem poszaleć. Tak, szczególnie ta dwójka – rozmarzony chyba właśnie wyobrażał sobie swoich „pupilków”.
- Em, taak.. – rozglądnęłam się wokół. Ciekawe czy trudno by mi było się dyskretnie ulotnić – Ale.. dlaczego mi o tym mówisz? – mało zainteresowana, chciałam go spławić.
- A tak po prostu. Może ich widziałaś? Taki wysoki słodki blondynek i troszkę niższy brunet z szeroki uśmiechem. Hm, nie wiem w co dokładnie mogli być ubrani… - kolejno kojarząc fakty, szeroko otworzyłam oczy i gestem kazałam mu ucichnąć.
- Jak.. co.. CZEKAJ, CO?! Oni.. pracują dla ciebie?! Ale przecież oni.. oni..
- Hej Kang hyung! -  moje majaczenie przerwał znajomy słodki głos. – Sorrki, że tak się ulotniliśmy przed tobą.
Z przerażeniem odwróciłam się i stanęłam jak wryta. Za mną stał brunet i ramieniem obejmował uśmiechającego się wysokiego blondynka.
- O to ktoś nowy? Chyba się jeszcze nie znamy.. – niski głos mężczyzny przyjaźnie się przywitał, lecz w połowie mu przerwałam.
- Prze..przecież… PRZECIEŻ TO GEJE! – moje szaleństwo powróciło, a razem z nim spojrzenia ciekawskich przechodni.
Zdając sobie sprawę, że jesteśmy w centrum uwagi, Kang dyskretnie pociągnął mnie za rękaw i kazał chłopakom iść za sobą. W połowie przytomna podążałam za starszym, aż w końcu zdałam sobie sprawę, że wchodzimy do pobliskiej kawiarni. Zajęliśmy we czwórkę jeden ze stolików, a ja od razu uwiesiłam głowę na rękach.
Co ja tutaj robię..
- A więc Jinni.. – zaczął Kang.
- Jinni? Tak ma na imię? – kiedy uniosłam wzrok na chłopaków, zauważyłam jak blondyn mi się przygląda.
- Emm.. ja? Nie, moje prawdziwe imię to Kim Jinyu... – otępiała odpowiedziałam na pytanie, które prawdopodobnie było skierowane do mnie. – Jinni to takie zdrobnienie.
- Ahh.. Więc Jinni. Miło nam cię poznać – niski głos bruneta wciąż mnie zachwycał. – Ja nazywam się Yongguk, to jest Junhong – znów objął słodkiego chłopaka ramieniem i wesoło się zaśmiał – Ale mów na niego Zelo, lub leń.
- Bangie hyung! Nie gadaj takich głupot, nie jestem leniem – Junhong nadąsał się  i zrobił słodką minkę – to raczej trzeba o kimś innym powiedzieć… - zaczęli się razem droczyć, a Kang upominał ich by się zachowywali.
Ja siedząc w tym całym obłąkaniu totalnie sama, przyglądałam się całej sytuacji.
Oni.. ten.. Kang.. Yongguk… Zelo czy tam Junhong..
Moja głowa..
- O co tu chodzi.. – zrozpaczona walnęłam głową o blat – nic nie rozumiem…
- Hah, Jinni wyluzuj. Co takiego nie rozumiesz? – poczułam jak ręka Kanga poklepała mnie po głowie.
- NO BO KIM WY KURDE JESTEŚCIE?! – znów się drąc podniosłam oszalały wzrok na nich.
Przez minutę patrzyli się na mnie jak na dzikie zwierze, aż w końcu się zaśmiali.
- No Zelo, trzeba się przedstawić – odwijając swoją rękę z Junhong'a, znacząco się na niego popatrzył.
- 3…2… We’re B.A.P, YES SIR! – pod koniec tego dziwnego układu, usłyszałam kilka pisków. Popatrzyłam się za szybę obok nas i zdałam sobie sprawę, że stoi tu kilka dziewczyn robiących zdjęcia telefonami.
- Emm.. słucham? – sądząc że to był jakiś żart, którego jako jedyna nie zrozumiałam, patrzyłam się na nich jak zaczarowana.
- Nie wiesz.. nie znasz ich? – Kang w końcu zrozumiał to co chcę mu przekazać od początku.
- No tak jakby.. dopiero co przyleciałam do Korei.. – zawstydzona, że właśnie nie popisałam się znajomością tutejszej kultury.
- To nie wiesz co to „B.A.P” ? Nie znasz Yongguka, Zelo, Daehyuna, Youngjae, Himchana, JongUp’a – z dziwnym wyrazem twarzy brunet wyczekiwał mojej odpowiedzi.
- Em.. Daehyun.. to ten chyba z lotniska tak? Jak się potknęłam to on...
- No nie zna nas – Zelo teatralnie zrobił smutną buźkę, a Kang zaczął się głośno śmiać.
- Hahaha! No i wszystko jasne.. – oparł ręce o stół.

Jasne..? CO JEST JASNE?
Właśnie siedzę w kawiarni z dwójką.. ym.. „bliższych kolegów”, na takich mi wyglądają i starszym mężczyzną, który się śmieje z mojej niewiedzy.
Trochę wkurzona tym wszystkim, sama postanowiłam się dowiedzieć.
- A więc.. powiecie mi, kim jesteście, czy co robicie? Bo te dziewczyny – wskazałam na mały tłum za oknem – wydają się bardzo dobrze was znać.
Chłopcy zwracając się ku dziewczynom, miło się uśmiechnęli i pomachali im.
- A więc.. – w końcu popatrzyli na mnie – Jesteśmy zespołem. Śpiewamy.. K – pop.. Hip – Hop.. B.A.P to nasza nazwa. Kojarzysz? – z uśmiechem starali się przekazać mi to jak najłatwiej.
- Ah taak.. – przeczesując ręką moje długie brązowe włosy, zdałam sobie sprawę z  jednego.


Mój rozdział się właśnie zaczął, ale nie w taki sposób jakbym sama chciała go napisać.









*Wnerwiona JiHan*
Tak, ten rozdział prawie sama napisałam =,=
No ale co tam.. xD I jak wam się czyta z punktu widzenia
osoby, która nie zna fanservice ani aegyo?
To takie smutne .__.
 No ale, mam nadzieję, że się spodoba ^^
Przepraszam za jakiekolwiek błędy ;w;
I PROSIMY O KOMENTARZE :)
JiHan

sobota, 24 sierpnia 2013

"The Immortal Memories" Rozdział I


Rozdział I: Kang - koleś, który nie gada nic od rzeczy...




- Woow - wychodząc z lotniska powitała mnie ogromna chmara taksówek i ludzi. Po raz pierwszy leciałam samolotem i wciąż kręciło mi się w głowie.
Tak, jestem Kim Jinyu i przyleciłam do Korei w celu..? Właśnie, bez celu.. Mam siedemnaście lat i chcę się stać samodzielna. Mój ojciec załatwił mi wszystko co potrzebne - pieniądze, mieszkanie..
 Dlaczego mi w tym pomógł? Od małego nie mam matki, a mój ojciec w całości oddaje się pracy. Ciągle myśli tylko o swojej firmie, ja zostaje sama w domu. Tak, może nie mam łatwego życia, ale się tym nie przejmuje. W każdy dzień może coś się zmienić i lepiej korzystać z każdej szansy ile tylko można. Kładąc rękę na dekolcie i ścisnęłam mały naszyjnik.
To mój szczęśliwy talizman.
- Tak, dziś zaczynam coś nowego! - całując fioletowy kryształek, pozwoliłam by bezwładnie znów zawisł na mojej szyi. Nigdy się nie spodziewałam, że dziś na prawdę wszystko się zmieni. Rozglądałam się dookoła, aby znaleźć jakąkolwiek wolną taksówkę. Niestety, wszystkie były zajęte, a na parkingu zbierało się coraz więcej ludzi.
- Wow! Pierwszy raz widzę tyle ludzi w jednym miejscu - zaśmiałam się. - Eh, pierwszy dzień w Korei i już nie mam szczęściaaa...Aaa - nim się zorientowałam, poczułam drobne ukłucie w plecach i leciałam ku ziemi. Ktoś mnie popchnął.
- Aa.. - próbując utrzymać równowagę i uniknąć upadku, tylko pogorszyłam sytuację. Ratując się przed wywrotką, źle postawiłam stopę i ostry ból przeszedł przez całą moją lewą nogę.
 - Ała! - lądując na twardym betonie moja noga i kolano zaczęły niemiłosiernie boleć.
- Hej! Uważaj jak.. - zrozumiałam, że nikt nie zwracał na mnie uwagi.
  Ogromny tłum stał tyłem do mnie i krzycząc niezrozumiałe dla mnie słowa i przepychając się coraz bardziej, nie zdawali sobie sprawy z mojej egzystencji.

Starając się podnieść, noga zabolała jeszcze bardziej.
- Ał ał ał... - chyba to jest skręcenie. Próbując ponownie wstać dostrzegłam jasną dłoń wyciągniętą w moim kierunku.
Spojrzałam do góry i bez zastanowienie chwyciłam rękę chłopaka.
Korzystając z pomocy, chciałam jak najszybciej postawić się do pionu na własnych nogach. Kiedy tylko postawiłam zranioną nogę na podłożu, poczułam okropny ból.
- Ahh.. - nieświadomie uwiesiłam się na ramieniu chłopaka.
 W końcu popatrzyłam się na twarz mojego wybawiciela.
- Oh, przepraszam! - w ogóle nie znałam tego chłopaka, a właśnie wieszałam mu się na ręce. Przystojny, brązowowłosy chłopak tylko się uśmiechnął i złapał mnie za talię, tym samym pomagając mi ustać.
- A.. tak, tak. Jest okeey.. - zdałam sobie sprawię, że wokół nas stoi tłum niezbyt zadowolonych nastolatek.
 O co tu chodzi?
- To ja może już sobie sama poradzę.. Em, dzięki za pomoc. - odwijając się z jego uścisku, sięgnęłam po  swoją torbę. Oczywiście los był przeciwko mnie i stojąc na jednej nodze, nie dałam rady utrzymać się w równowadze.
- Jakaś ty uparta - zaśmiał się Koreańczyk łapiąc mnie ponownie za rękę - Pozwól naszemu menadżerowi odwieść się do szpitala, sam bym to zrobił, ale niestety nie mam w tym momencie czasu.
 Z niechęcią zgodziłam się na taki warunek. Brunet zaprowadził mnie ostrożnie do czarnego vana, a po chwili wsiadł do niego dorosły mężczyzna.
Nie czując się komfortowo zapięłam pas i oparłam się o drzwi spoglądając w okno. Gdy auto powoli zaczęło jechać, mój wybawca pomachał do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
 Do szpitala jechaliśmy w całkowitej ciszy. Nie czułam się za dobrze w towarzystwie owego mężczyzny.
- Jestem Kang Soohyun, a ty ? - spytał przyjemnym głosem kierowca.
- Jestem Kim Jinyu - uśmiechnęłaś się lekko.
- Wyglądasz młodo. Wiem że kobiet nie pyta się o wiek, no ale nie wyglądasz, na to byś była w wieku Daehyun'a.
- A ile on ma lat? – spytałam ciekawa wcześniejszego chłopaka.
- Daehyun ma 20 lat - odpowiedział.
- A no to tak, jestem młodsza. Ja mam dopiero 17 - zaśmiałam się.
- O to w wieku naszego Junhong'a - dodał.

 AHA?
 Co to wszystko ma znaczyć? Menadżer, jakiś Junhong, czy jakoś tak.. No i jeszcze Daehyun... pierwszy dzień w Korei, a ja już mam dość.

Pogrążona w myślach, nie zauważyłam, że już dojechaliśmy do szpitala.
 Weszłam z mężczyzną do środka, gdzie mną już zajęły się pielęgniarki. Po kilku badaniach i prześwietleniu lekarz stwierdził, że skręcenie nie jest poważne.
Uh, zawsze mogło być gorzej.
Jeszcze po krótkiej konsultacji moja kostka została wsadzona w szynę.
Po całej sprawie podziękowałam lekarzowi i zebrałam się z „moim kierowcą” do wyjścia.
Podpierana przez mężczyznę doszłam do samochodu.
- A, no tak. Gdzie mieszkasz? Ktoś przecież musi cię odwieźć – uśmiechając się zaoferował pomoc.
- Ah, w Seoulu na ulicy XXX – odpowiedziałam zawstydzona, że muszę sprawiać mu jeszcze dodatkowe problemy.
- A, to dobrze się składa. Akurat tam też dziś zmierzaliśmy – pomagając mi wsiąść do samochodu, zamknął za mną drzwi.
„Zamierzaliśmy?”
Kiedy czarnowłosy mężczyzna wszedł za kierownicę, nie mogłam powstrzymać ciekawości
- „Zamierzaliście”? To znaczy...? – dziwnie się czuję. Nie mam pojęcia kim on jest i co robi.
- Heh, no jak to? Ja, chłopaki i cała reszta ekipy. W końcu wróciliśmy do domu. Ameryka była fajna, ale ile można... Prawda? – śmiejąc się, mężczyzna czekał chyba aż i ja zacznę się śmiać
Szczerze... O CO TU CHODZI?
Próbując cokolwiek poskładać w jedną sensowną całość, rozmyślałam nad dzisiejszym wydarzeniem.
- O, to już tu! – poinformował mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy. Już złapałam za torbę, kiedy starszy mnie powstrzymał.
- Ja to zaniosę – uśmiechnął się i wyciągnął za sobą moje rzeczy.
- Kamsahamnida ahjussi – palnęłam bez zastanowienia.
- Jaki ahjussi? Nie mam nawet 30 lat, tak staro wyglądam?! – śmiejąc się, zapytał pokazując palcem na swoją twarz.
- Aniyo, aniyo! – zaprzeczyłam machając przed nosem ręką – Dawno mnie nie było w Korei, więc zapomniałam, jak zwracać się do osób w pana wieku – wytłumaczyłam się szybko.
- Mów mi Kang, tak jak wszyscy – dodał otwierając przede mną drzwi do samochodu.
- Ah, okey – wychodząc z auta, skierowałam się do mojego nowego domu. Po tym jak otworzyłam okromne drzwi frontowe, moim oczom ukazało się coś, czego się nie spodziewałam. Dom nie był on duży...Bo był ogromny! Jakby mieszkały w nim 4 osoby!
I ja mam tu sama mieszkać?
- Aaa.. no tak! Dziękuję bardzo za pomoc! – kłaniając się lekko w stronę Kanga, wykrzyczałam słowa podziękowania.
- Nie ma sprawy. Podziękowania również przekaże Daehyunowi. A, no i proszę – wygrzebując coś z wewnętrznej kieszeni, mężczyzna mi podał – Oto moja wizytówka. Jeżeli będziesz potrzebować czegoś, śmiało zadzwoń – powiedział wręczając mi małą, kolorową, tekturową karteczkę.
Z uśmiechem pożegnaliśmy się. Kiedy patrzyłam jak odjeżdża, dalej nie rozumiałam co właśnie mnie spotkało.
Zamknęłam za sobą drzwi i nie martwiąc się o rozpakowywanie ubrań i innych rzeczy, pokuśtykałam na górę do swojego pokoju. Pomijając, że na piętrze znajdowało się kilka pokoi, wzięłam ten, który był najbardziej...żywy? Chyba tak mogę go określić. Zamiast jednej ściany, była tu ogromna szyba, która wpuszczała jasne światło do pokoju. Ciepłe kolory ścian, stylowe meble, przyjemny dywan. Nigdy bym nie pomyślała, że mój ojciec coś takiego mi załatwi.
Muszę później do niego zadzwonić.
Ściągając z siebie bluzę, rzuciłam ją na czarną, skórzaną kanapę, która stała blisko wejścia do pokoju. Potem kierując się do łóżka, wykończona marzyłam tylko by się zdrzemnąć.
Podróż była męcząca, a ten wypadek jeszcze bardziej.
Kładąc się na miękkiej pościeli, próbowałam zasnąć. Niestety, było to trudne.
Ciągle coś nie dawało mi spokoju.
Grzebiąc w kieszeni od spodni, wyciągnęłam wizytówkę, którą dostałam od Kang’a. Skupiając zmęczone oczy na literkach wypisanych na papierku, wyhaczyłam słowo „menadżer”.
Co to wszystko znaczyło? Menadżer? Chłopaki? Ekipa? To... jacyś modele? Czy co...
- Eh... moja głowa – chowając kartonik do szafeczki nocnej, poddałam się w ogarnianiu całej sytuacji. Nawet jak chciałam wszystko skleić w całość, to zmęczony mózg nie dawał mi tego zrozumieć. Opadnięta z sił, moje powieki same zaczęły się zamykać. Nie zauważyłam nawet kiedy, zasnęłam. Pamiętam tylko swoje ostatnie myśli.
”Teraz na pewno wszystko się zmieni, prawda?”

Chociaż sama nie wiem, czy po prostu ze zmęczenia majaczyłam… 







A o to i nasz kochany Kang :D
Urocze stworzenie, prawda? <3

Mamy nadzieję, że podoba się pierwszy rozdział. :)
No i standardowe pytanie..
Wiecie kto będzie tym kluczowym bohaterem?
^^
OCZYWIŚCIE, ŻE NIE WIECIE XD


JiHan
Miyuki



"The Immortal Memories" Prolog.

Prolog: Jinni.




- Nie…. Mamoooo… nie wierzę w to! Nie,nie, niee! Tatuś kłamie! – jakiś dziecięcy głos dochodził mnie z nad pobliskiego stawu.
- Mamusiu.. – kolejny szloch jakiejś małej dziewczynki.
Może się zgubiła?
Wypada pomóc, no nie..?
Uzbrajając się w silne nerwy, skierowałem się ku miejsca skąd dobiegał płacz.
Gdy wyszedłem zza krzaki i drzewa, okazało się, że przy stawie siedziała mała, zapłakana dziewczynka.
- Co się stało mała? – podchodząc do niej, poczochrałem jej włoski.
Dziewczynka podniosła na mnie swój zapłakany wzrok i nim się obejrzałem, przytuliła się do mojej nogi.
- Oppa! Oppa, proszę powiedz, że tatuś kłamał – dalej płacząc i szlochając w moją nogawkę, próbowała wykrztusić z siebie pojedyncze słowa.
- Czemu niby Tatuś miał kłamać? Co się stało? – kucając przy niej, objąłem ją ramieniem – Hm?
- No bo… papa powiedział, że mama już nie przyjdzie do domu. Że będzie mnie obserwować z daleka.. Stamtąd… - dziewczynka podniosła rączkę ku niebu – Ale ja nie chce! Ja chcę, żeby czytała mi do snu i żeby mnie rano budziła! – i znów wtuliła się we mnie.
Ah, rozumiem.
Biedna mała.. W tak młodym wieku stracić matkę. Po części ją rozumiem, sam też straciłem dwa lata temu ojca. Tak, coś takiego uczy szybko odpowiedzialności i szybciej dojrzewasz.. Pomijając, że mam dopiero dwanaście lat. Eh, ale ta mała jest ode mnie jeszcze młodsza..
- Hej.. nie płacz – przytuliłem ją mocno. – Jak przestaniesz płakać, to twój Oppa da ci magiczny przedmiot.
- Magiczny? – zaciekawiona wytarła spływające łzy i popatrzyła się na mnie – Co to takiego?
- To taki talizman, który odpędzi od ciebie wszystkie smutki. Kiedy go przyciśniesz mocno do piersi i ucałujesz, przestaniesz być smutna! – Tak.. wiem, że nie powinienem okłamywać dzieci.. Ale co mam zrobić? Szkoda mi tej małej..
- Serio? – chwyciła mały kryształek, który wyciągnąłem z kieszeni – Woow, jaki śliczny!
Trochę mi wstyd, że od teraz będzie uważać kryształek znaleziony przeze mnie w lesie, jako coś, co jej pomoże.
Ale jednak.. to wcale nie takie złe. Przecież w jakiś sposób chcę jej pomóc.
- O jeju! – kiedy mała pocałowała kryształek, w końcu się uśmiechnęła – Już Jinni się nie martwi!
- Jinni? – trochę dziwne imię.. – Tak się nazywasz? – uśmiechając się, próbowałem od dziewczynki wyciągnąć jej prawdziwe imię.
- Niee.. Tak na mnie tatuś mówi. Mam na imię Jinyu, czyli w skrócie Jinni – słodko się uśmiechając, przytuliła mnie – Oppa, dziękuję za kryształek. Obiecuję go nigdy nie zgubić!
- Dobrze, dobrze.. Jinni? Mogę tak do ciebie mówić?
- Jasne Oppa!

I od tej pory zapamiętałem jej słodkie, śmiejące się do mnie oczy.
Nim się zorientowałem, spotykałem tą małą prawie codziennie.
Czasem mi się żaliła, wypłakiwała się.. Często wspominała o ojcu, który zajęty interesami, nie miał dla niej czasu.
W tym się różniliśmy. Po śmierci mojej matki cała rodzina mnie wspierała, odwiedzała i nie czułem się samotny. Jinni została sama. Nie ma kontaktów z dalszą rodziną, ani z ojcem.
Bardzo mi jej szkoda.
Dlatego też, dawałem jej poczuć, jak to jest czuć się kochanym. Zawsze się z nią bawiłem, rozśmieszałem i pocieszałem.
Zawsze…. Tak.. Chciałbym.
Jednak tak się nie stało.
W końcu Jinni się nie pojawiła nad stawem.
Czekałem i czekałem..
Tak było i kolejnego dnia, potem następnego i następnego…

Wyjechała.
I tak jak ona zniknęła, tak zniknęło moje dzieciństwo.

Trzynastolatek, który już jest dorosłym.


Następne lata.. przynosiły coś nowego, nieznanego.










A więc... JiHan skończyła pisać prolog...
YEEEY XD
NIE WIECIE O KOGO TU CHODZI >3<
No chyba.. Że są już jakieś domysły ? ;)
Cooo..? ^^

JiHan ( LoBy)

piątek, 23 sierpnia 2013

Best.Absolute.Perfect - B.A.P

Wita was Miyuki i LoBy adminki z fan pejdżów takich jak :
Oraz :


Blog założyłam ja, Miyuki xD JAKBY CO, no wiecie ^^ 

Jak wpadłyśmy na pomysł napisania fanfick'a? 

No więc... Wczoraj pisze do LoBy z zapytaniem czy piszemy jakiś scenariusz, ale taki że aż rzygam tęczą, czyli romansidła xD Piszę jej co i jak (historię opowiadam ^^) a ona mówi tak, że to bardziej na opowiadanie pasuje i możemy coś takiego zrobić. I TAK WŁAŚNIE POWSTAŁ POMYSŁ NA OPOWIADANIE KTÓRE POJAWI SIĘ JUŻ 26 sierpnia.

Ile zajęło nam pisanie pierwszego rozdziału?

Hahahahhaha! I rozdział pisałyśmy od 9 do 16 xD DLA NAS TO DUŻO, bo przeważnie piszemy scenariusz od 45-60 minut, ale warto było. Prolog również jest napisany i pojawi się on już dziś, nie powiem wam dokładnie o której godzinie, ponieważ LoBy pojechała do babci :3 Ale na pewno około godziny 19-20 już będzie. 

Główni bohaterowie?

Jak się już domyślacie, po samym tytule bloga "My Story With B.A.P", w opowiadaniu znaczącą rolę będą odgrywać członkowie koreańskiego zespołu B.A.P - BEST.ABSOLUTE.PERFECT. JEDNAK wybrałyśmy z LoBy jednego głównego bohatera z tej szóstki wspaniałych chłopaków. Kto nim jest? Hah! To jest tajemnica, prawdę powiedziawszy może być nim każdy, ale nie jest xD 
Zdradzić mogę wam tylko imię głównej bohaterki, Kim Jinyu(tak, ja wymyślałam imię ^_^)


Mamy nadzieję, że okażecie nam dużo miłości i wsparcia. Będziemy się bardzo starać nad tym opowiadaniem, w dwójkę zawsze lepiej się pisze, KEKE. Jest dosyć późno więc przepraszam za wszystkie błędy jakie wkradły się w mój teks. 

A WY JAK MYŚLICIE? KTO JEST GŁÓWNYM, MĘSKIM BOHATEREM? ^^

~. Miyuki



zostaw po sobie komentarz :)